środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 5

- Co ty wyprawiasz?! - zawołał Leon, z przerażeniem przypatrując się Ludmile pochylonej nad nogą Andresa. - Jesteś wampirem! - złapał się za głowę.
Przyszedł tylko po coś do picia i zastał Ludmiłę próbującą wyssać krew z jego najlepszego przyjaciela! Co za skandal!
- Jakim wampirem, co ty gadasz? - zdziwiła się Ludmiła. - Boli cię głowa?
- Nie zbliżaj się do mnie! - krzyknął jeszcze, po czym uciekł na górę. Przyjaciele obserwujący całe zajście zza drzwi roześmiali się głośno.
- Wampir!- wydusiła z siebie Naty. - Leon to ma wyobraźnię!
- O co mu chodziło? - zastanawiała się Ludmiła. - Nie słyszał o klątwie Ludmiany?
Przyjaciele spojrzeli po sobie.
- Nie słyszał, bo kiedy o tym rozmawialiśmy, miział się z Violettą. - wyjaśniła pospiesznie Francesca, starając się wyglądać poważnie.
- A ja gdzie wtedy byłam? - blondynka uniosła brwi.
- Biłaś Andresa. - odezwała się Camila
- Aaa no tak - przytaknęła. - Mam nadzieję, że te czasy jeszcze wrócą.
Dziewczyna rozmarzyła się, ale Francesca zaprotestowała:
- Jeżeli wrócą, to będziesz nękana!
- Co to, to nie! - zawołała. - Czy dałam już tych 286 buziaków?
Przyjaciele ponownie popatrzyli na siebie poważnym wzrokiem, ale roześmianymi oczami.
- Tak - przytaknął Broadway. - Teraz taniec rytualny.
- No... dobrze - zgodziła się Ludmiła. - Jaki jest do niego układ?
- Do niego nie ma układu. Sama musisz go wymyślić - odpowiedziała Camila.
Blondynka spojrzała na nich z przerażeniem w oczach.
- Że sama? Pomóżcie mi! Błagam! - wołała.
- Bardzo chętnie, ale gdy pomożemy nawiedzi cię Ludmiana - odezwał się Marco.
- Ooo nie! - wykrzyknęła. - Dam sobie radę! Z dala ode mnie!
Naty i Maxi musieli się odwrócić, by za plecami wybuchnąć cichutkim śmiechem.
- Uspokójcie się, bo nic nie wyjdzie! - krzyknęła na nich Fran.
Para spojrzała po sobie, jeszcze raz się uśmiechnęła i oznajmiła równocześnie:
- Tak jest!
Ludmiła w tym czasie zdążyła usiąść na kanapie ze skupioną miną.
Zamknęła oczy i zaczęła machać rękami na wszystkie strony, co wyglądało co najmniej dziwnie.
- Co robisz? - zaciekawił się Broadway.
- Myślę. - odparła.
Przyjaciele ponownie odsunęli się trochę dalej, by zrobić jej miejsce. Stanęli sobie w wejściu do salonu, by mieć dobry widok na wyczyny Ludmiły.
Blondynka najpierw wstała powoli i wzięła głęboki oddech, po czym zaczęła tańczyć.
Yhm... tańczyć to chyba złe określenie.
Wywijała nogami i rękami na wszystkie strony, kręciła głową, aż jej kości strzykały, okręcała się dookoła, a przy tym wydawała dziwne dźwięki.
Zdecydowanie nie można było tego nazwać tańcem.
- Widzisz, Violu, już wszystko jest w porządku... - w tym momencie do pomieszczenia wszedł Leon, tłumaczący coś Violetcie po cichu. Stanęli jak wryci na widok Ludmiły, ale ona nie zwróciła na nich uwagi, najwyraźniej pochłonięta wymyślaniem coraz to nowych kroków.
- Co ona robi? - pisnęła wystraszona Violetta.
- No... Tańczy - uśmiechnął się Broadway.
Dziewczyna spojrzała na niego zdumionym wzrokiem pomieszanym z panicznym strachem. Ten dom był dla wariatów, a nie dla Verdasów.
- Ale dlaczego tak? - zapytała cichutko.
- To rytuał dla Andresa - odezwał się cicho Maxi.
Violetta jeszcze bardziej spanikowała i wybiegła jak poparzona na piętro.
- Wspaniale! - zawołał Leon. - Wy i te wasze dziecinne pomysły!
- Nie będzie już biła Andresa! - zawołała Fran.
Leon, który skierował się już w stronę schodów, gwałtownie się odwrócił i tyłem podszedł do przyjaciół, pytając:
- Nie będzie?
- Nie będzie.
Przyjaciele patrzyli na Andresa, który nagle zaczął się ślinić.
- O fuuu! - wykrzyknęła Camila.
- Boże, aż tak mu się to podoba?! - wzburzyła się Naty.
- Chyba tak - przytaknął Marco. - No, ale kto by się nie cieszył gdyby tańczyła nad nim taka dziewczyna?
Francesca warknęła coś pod nosem i zaczęła okładać chłopaka swoimi rękoma.
- Coś. Ty. Powiedział? - warczała.
- Kochanie, chodziło mi o ciebie, zawsze o ciebie! - próbował ją uspokoić.
W tym całym chaosie nikt nie potrafił pozbierać myśli. Działo się tutaj za dużo, ale było przezabawnie.
- Francesca bardzo dziwnie wygląda, gdy jest zła - stwierdził Maxi.
Przyjaciele przytaknęli mu. Na pewno nie była piękna z tymi rozczochranymi włosami.
- Robi się czerwona. - włączył się do dyskusji Broadway.
Na szczęście Francesca tego nie słyszała, bo była zajęta warczeniem na Marco. Gdyby dowiedziała się, o czym rozmawiają jej przyjaciele, wpadłaby w jeszcze większą furię.
A tego nikt nie chciał.
Szczególnie Marco.
- To ja już pójdę. - odezwał się nagle Leon, wbiegając na górę.
Przyjaciele puścili to mimo uszu i kontynuowali swoją dyskusję na temat wyglądu Francesci.
Podczas gdy Fran i Marco się kłócili, a reszta się z nich śmiała, Ludmiła zdążyła skończyć swój rytualny taniec i teraz czekała, aż ktoś wreszcie zwróci na nią uwagę.
Wolała nie przerywać im niczego, bo jeszcze dowiedziałaby się o jakiejś kolejnej klątwie, a tego chciała jak najbardziej uniknąć.
Klątwa Ludmiany wystarczająco ją wystraszyła.
- Hej! - zawołał w pewnym momencie Marco. - My już skończyliśmy!
Wszystkie oczy zwróciły się na niego i rozczochraną Fran.
- Już się nie kłócicie? - zdziwiła się Naty.
- Nie, a Ludmiła już nie tańczy. - odparł Marco.
Spojrzeli po sobie zdezorientowani - kiedy to wszystko zdążyło się stać?!
- Mam coś jeszcze zrobić? - odezwała się Ludmiła. - Czy to już koniec?
Francesca i Camila spojrzały po sobie z konspiracyjnymi uśmiechami.
- Wiesz... - zaczęła Francesca. - Jeszcze musisz mu wyznać miłość.
Ludmiła zrobiła wielkie oczy i otworzyła usta ze zdziwienia. Mogła zrobić wszystko, mogła całować jego obleśną ranę, tańczyć jakiś obciachowy taniec, ale wyznać mu miłość?! To przecież koszmar!
- Nie, ja nie mogę! - pisnęła. - Nie chcę!
- Musisz chcieć! - zawołała Fran. - Ludmiana!
Ludmiła nagle obudziła się z transu, którym było protestowanie i uśmiechnęła się szeroko. Przyjaciele spojrzeli po sobie i nic nie mówiąc, zawtórowali blondynie.
- Dobra, wyznaję - powiedziała słodko Ludmi.
Podeszła do andresowej kanapy, zalotnie kołysząc biodrami, na co Marco zagwizdnął, a potem oberwał w plecy przyniesioną przez Fran ścierką.
- A więc... - chrząknęła blondyna. - Słuchaj, mnie palancie - jak na gwizdek Andres odwrócił głowę, a wielkie ze strachu oczy wbiły się w jej twarzyczkę. - Poproszono mnie o wyznanie miłości właśnie tobie...
- Jasne.... Poproszono... - prychnęła Camila.
Ludmiła zgromiła ją wzrokiem i kontynuowała dalej:
- Andresie.... - przełknęła ślinę. - Powiem wprost. Kocham cię.
Nastała wrzawa oklasków i chichotów, których nie było słychać między brawami. Każdy krzyczał, co mógł by tylko Ludmiła go usłyszała. Ona miała posępną minę, ale w duchu cieszyła się, że nie jest już zagrożona klątwą Ludmiany. Nie chciała tracić niczego, co należało do niej. 

- No, już, uspokójcie się! - wrzasnęła Ludmiła.
Nikt jednak nie miał zamiaru być cicho. Gwizdali, krzyczeli, klaskali... A Ludmiła robiła się coraz bardziej czerwona.W końcu rozpłakała się i zrozpaczona gwałtownie klęknęła.Wszyscy nagle ucichli, a ona szlochała:
- Dlaczego mi to robicie? Dlaczego?
- Przepraszamy, ale klątwa Ludmiany polega też na tym, żeby wiwatować - wymyśliła Fran. - Gdybyśmy tego nie zrobili zagrożenie jeszcze by istniało.
Ludmiła spojrzała po przyjaciołach, a oni kiwali głową na znak, że to czysta prawda.

- No, ale... - zająknęła się blondynka.
- Ludmiła, teraz już wszystko w porządku. - zapewnił ją Broadway. - Klątwa Ludminy cię nie dosięgnie.
- Ludminy? - zmarszczyła brwi. - Chyba Ludmiany.
- Broadway. - syknęła cicho Francesca, gromiąc go wzrokiem.
- No co? - wzruszył ramionami. - Mam krótką pamięć.
Ludmiła jednak nie była głupia.
Zmrużyła podejrzliwie oczy i coś jej zaświtało w głowie. Całowała obleśną ranę Andresa, tańczyła jakiś bezsensowny taniec, wyznała mu miłość...
I to wszystko robiła tylko po to, by przyjaciele mieli się z czego pośmiać?
- WY! - zagrzmiała. - Wrobiliście mnie!
- Nie, wcale nie! - zapiszczała Camila.
- Klątwa Ludmiały naprawdę istnieje! - broniła się Francesca.
- Ludmiany! - zawyła Ludmiła. - Nie pamiętacie nawet jej imienia!
Przyjaciele spojrzeli po sobie przestraszeni. Ludmiła Ferro wpadła w szał już drugi raz tego dnia. To naprawdę nie wróży dobrze.
- Ludmiłko moja kochana... - wymamrotał Andres, próbując się podnieść z kanapy. - Kochanie, nie denerwuj się...
- NIE KOCHAM CIĘ, TY OBLECHU! - wrzasnęła Ludmiła, odpychając od siebie skołowanego Andresa.
- On jest poturbowany! - zawołała Naty. - Nie dotykaj go!
- Czy ja o czymś nie wiem? - zaczął mówić Maxi, ale Naty trzepnęła go w tył głowy i momentalnie ucichł.
Ludmiła robiła się natomiast coraz bardziej zła. Zacisnęła pięści i warknęła rozwścieczona.
- Zapłacicie mi za to. - syknęła, na co przyjaciele zadrżeli. Jej głos ociekał jadem, zupełnie jak kiedyś.
Wtedy do pomieszczenia znowu wszedł Leon.
- No nie, co tym razem? - złapał się za głowę. - Dlaczego Andres leży na podłodze? Dlaczego ona wygląda jak pomidor?
- zapytał, wskazując na Ludmiłę. Ta odwróciła się do niego przodem i zmrużyła oczy, szykując się do ataku.
- Coś ty powiedział? - wyszeptała.
- Naprawdę wyglądasz jak pomidor. - odezwał sie Leon. - I jesteś głupia. - dodał jeszcze, zakładając ręce na pierś.
Przyjaciele westchnęli przeciągle. Leon wpakował się w wielkie kłopoty.
Nie wyglądało jednak na to, by jakoś specjalnie się tym przejął. Stał przed Ludmiłą z obojętnym wyrazem twarzy.
- Bój się mnie! - warknęła nagle blondynka. - Bój się!
- Czego mam się bać? - prychnął Leon. - Ciebie? Małej blondyneczki? 

Broadway gwizdnął przeciągle. Teraz zacznie się jazda.
Ludmiła krzyknęła tak głośno, że wszyscy zatkali sobie uszy palcami.
- Koniec tego! Pokazałabym wam na co mnie stać! - zawyła. - Niestety, tego nie zrobię, ponieważ wszystkie przedmioty, którymi rzucałam wykorzystałam w walce z Andresem.
- To... to co teraz zrobisz? -zająknęła się Fran.
- Nic - wyszeptała Ludmiła z chytrym uśmieszkiem.
Twarze przyjaciół wesoło się do siebie uśmiechnęły, ale chyba nie przewidywały kolejnej wypowiedzi Ludmi.
- Teraz, na pewno nic nie zrobię... W przyszłości - oznajmiła przeciągle.
- A kiedy ta przyszłość będzie? -zląkł się Maxi.
- Nie wiem - odpowiedziała. - Za kilka lat, może miesięcy, tygodni, dni, godzin lub nawet minut...
Wszyscy przestraszyli się hipnotyzującego głosu Ludmiły. Było się czego bać. Dobrze wiedzieli, że czekanie na zemstę to najgorsza kara. To uczucie, że niedługo możesz zostać ofiarą.
- A czy mnie też się to tyczy? - zapytał głupkowato Leon.
Ludmiła uśmiechnęła się kpiąco.
- Ależ oczywiście, Leoś!
Chłopak jeszcze bardziej się przestraszył. Co z nim będzie?
- A Violetty? -zapytał chrapliwie.
Ludmiła odgarnęła włosy z czoła i chwilę myśląc odpowiedziała:
- Nie - oznajmiła. - Ona zemdlała, gdy oni poinformowali mnie o tej Ludmianie. W niczym tutaj nie zawiniła.
- Ej! To nie fair! - wykrzyknął Marco.
- Jakie nie fair?! Jakie nie fair?! - od Ludmiły biła czysta złość. - Oczywiście, że to w pełni sprawiedliwe. Jesteście głupcami i tyle!
Później usiadła na fotelu, wzięła ze stolika gazetę i poczęła czytać. Przyjaciele zmartwieni przyszłością i tym, co ich czeka usiedli w wejściu salonu. Teraz nikt nie mógł ich uratować.

________________________________________
Hej, hej, heloł! :D
Witamy serdecznie i prezentujemy wam rozdział 5. :D
Prosimy o brawa. xd
Dzięki, dzięki wielkie za nominacje do LBA i VBA. Uzupełnimy to jakoś w przyszłości może. :D
Dobrze, że macie takiego naszego wspólnego bloga. U Maddy burza, u mnie dziwne zdarzenia. A tutaj możecie się pośmiać i niczym nie martwić. 
Jeżeli w rozdziale wystąpiły jakieś suchary, to tylko i wyłącznie sprawka Maddy. :D
Dobra, buziaczki, buziaczki dla Was :*
Loffciamy bardzo. :*
Dziewczyny Andresa

12 komentarzy:

  1. Super<3
    Hah xd Brodway to wszystko twoja wina! :D
    Biedny Leoś, dobrze że Ludmi skończyła się amunicja, bo by mu buźkę śliczną obiła xd
    Maddy i suchary ? :D Ciekawe...
    Pozdrawiam i czekam na kolejny<3

    // Weru♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Ble, współczuję Ludmile. xD
    Chciałabym to zobaczyć na żywo! :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Juhu! Super rozdział, czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny czekam na nastepny, zycZe we y

    OdpowiedzUsuń
  5. Suchary? Nie, chyba żadnych nie było.
    Rozdział świetny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne! uwielbiam Was, nom, u Cb dziwne, nawet bardzo dziwne zdarzenia a u Maddy burza z Leonettą! :) Ja płaczę jak czytam o zerwaniu Leonetty ale tutaj się można pośmiać! Dziewczyny, kochamy Was!
    ludmila-ferro-superstar.blogspot.com Zapraszam na chyba pierwszy blog o Ludmile! Prowadzę go z Weer ruś, tą panienką u góry :)
    Viel. <3 Czekam na następny z niedosytem... ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahahah:D
    Nie mogę przestać się śmiać. Zwłaszcza przy momentach Ludmiły i Andresa i jak Leoś przyszedł:D
    A i jeszcze Fran i Marco:)
    ŚWIETNIE
    Ś - Śmiesznie
    W - Wesoło
    I - Inteligentnie? Troszeczkę xD
    E - Ekstra
    T - To było... zabawne:)
    N - Nieziemsko
    I - znowu i... Intrygująco:)
    E - Ewidentnie wywołało u mnie pozytywne emocje ---> jakie to mądre:)

    Fajnie, że zaczęłyście to pisać. To dopiero jest inne niż wszystkie:)
    Czekam na kolejny!
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny!!
    Ludmiła zapłaciła za swoje, ale teraz wszyscy mają przekichane.. aż jestem ciekawa jak się potoczą ich dalsze losy ;p
    naśmiałam się strasznie czytając ten rozdział i poproszę więcej takich :)
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Super!!:)
    Jesteście niesamowite!;**
    Kocham Was <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne!
    Wyobrażam sobie ten rytualny taniec. hahhah
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  11. Padłam już po samym zobaczeniu adresu bloga i napisu na belce. A jeśli dodać do tego jeszcze reakcję po przeczytaniu notek... No cóż, wyobraźcie sobie.

    Dawać dalej! :D

    OdpowiedzUsuń