sobota, 19 lipca 2014

#urodziny #Andresa #spóźnione #bo #Xenia #hula #zabijcie #mnie #zanim #zrobi #to #Madzia


Maddy:
Minął rok, co jest dla mnie lekkim szokiem, bo z Xenixem napisałyśmy dopiero dziewięć rozdziałów. Ten rok minął bardzo szybko, i nasz blog o Andresie - mimo wzlotów i upadków - przetrwał, z czego się bardzo cieszę. Może i nie ma tutaj tryliona zabawnych rozdziałów o przygodach Andresa, ale będzie ich więcej niż to marne dziewięć, obiecuję Wam to. Chcę Wam również podziękować, bo ciągle tutaj byliście, nie odeszliście i nie zapomnieliście, mimo zawieszenia, które trwało tyle miesięcy. A ja i Xenia, no cóż, dużo się wydarzyło przez ten rok, ale nadal jesteśmy tymi samymi dziewczynami, co kiedyś. I nadal uważam, że Xenix to ciota, żeby kogoś w błąd nie wprowadzić. No cóż, ale w sumie nie będę Was zamęczać moim gadaniem, bo ANDRES MA ROCZEK! Świętujmy wszyscy, bo przecież to taka historyczna chwila.

Hazel/Xenia:
Jako iż tak pięknie się złożyło, że dopiero dwa dni temu skapnęłyśmy się, że podczas tych 8 rozdziałów nie minął dzień, pogratulowałyśmy sobie geniuszu. W 9 wszyscy wstają, więc rozpoczął się następny dzień. Juhu! Trzeciego możecie się spodziewać w 16.
Najpiękniejsze jest to, że to nie tylko roczek Andresa, ale również nasz! To właśnie ja (Xenia, Xenia, XENIA) dokładnie rok temu napisałam do Madzi, czy może nie stworzymy sobie bloga i będziemy pisać o ogórkach, Andresie i księżniczce. Tak, jak wspomniała Madziula, nie myślcie sobie, że wciąż się kochamy. Będziecie musieli czekać tysiąc lat, no cóż.
W takim razie, to chyba tyle ode mnie. Oddaję głos do studia.


WEŹCIE MNIE ZABIJCIE, BO INACZEJ MADZIA TO ZROBI.
Na swoje marne wytłumaczenie mam tylko to, że nie miałam większego dostępu do komputera, a tylko telefon, który nie chce być fajny, choć wiem, że MOŻE.
Byłam na wakacjach, bo mi też się coś należy od życia i w sumie, wyleciało mi to z głowy, gdy słoneczko fajnie świeciło i ja glebłam na trawę. Wiem, że to, co piszę nie ma najmniejszego znaczenia, ale chyba mam jakiś udar. Tak właściwie, to zawsze mam udar.
WYBACZCIE MI. :( :( :( JA WAS TAK KOCHAM I ANDRESA TEŻ, ALE ZAPOMNIAŁAM NA ŚMIERĆ. :( :( :( Madzia, piękna Madziu, wybacz mi to również. Grzeje się w pięknej Turcji, a ja tutaj umieram. Boję się, naprawdę, ja tutaj mogę już umierać, bo ona mnie dopadnie, a my wcale do siebie nie mamy tak daleko, jakby nie było. :( :( :(
Cieszcie się i radujcie, że Andres ma roczek, bo ten roczek będzie miał jeszcze przez cały roczek. Może tak się wytłumaczę Madzi? Ułagodzę ją. :P
A słyszeliście już Gira Mi Cancion?
Ja tak i Supercreativa to pomyłka troszku, chyba nie? Może będzie wytwórnia jej to kazała nagrać, a ona będzie kręcić główką, nie wiadomo. :D Podoba mi się Des... coś tam Violetty. :P Piosenka Ruggero uratowała moje serce, Lu wspaniale, bo ona - wbrew pozorom - cały czas chce, a teraz jeszcze kocha. :D Trochę na wstępie myślę, że Mechi trochę nie wyszło, ale to jej urok i wiem, że raczej nie powinna, ale oddała siebie w tej piosence - słodką Lambre. :) Amor en el aire, tak dobrze? Super, fajne, podoba mi się. Fran fajnie, ale trochę za bardzo to electro, czy coś na początku, nie? Fajne jest też Cami, Violi i Fran. :) Queen of the dance floor wgl wymiata. XD En gira też mi się podoba. Reszta też całkiem niezła. :D I tak bym tego nie pobiła. XD
A Wam, co przypadło do gustu? :P
I jak tam wakacje? Wszystko OKEJ? :D U mnie super, dlatego tyle emotikonek, serduszek. A nie, serduch jeszcze nie było. Proszę: <33333333
KOCHAM WAS, BAAAARDZO, WYBACZCIE GŁUPIEJ XENII. :(
Dziękuję za uwagę, która też jest głupia. :D
XENIA, HAZEL, STARSY, KOCHAM WAS I ANDRESA I MADZIĘ!!! MADZIĘ NAJBARDZIEJ (sorry, ale w tej sytuacji trzeba). :(
Przepraszam za wszelkie błędy, powtórzenia i interpunkcję, bo jestem aż za bardzo podjarana, by się tym martwić.

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 9

Kolejnego dnia Andres nadal zastanawiał się, dlaczego Ludmiła tak się zdenerwowała. Odtwarzał wydarzenia poprzedniego wieczoru w głowie, od pobicia przez pojawienie się policjantów, na furii Ludmiły kończąc. Nie rozumiał, dlaczego jego ukochana jest taka agresywna w stosunku do otaczających ją ludzi.
Przecież nikt nie chciał jej skrzywdzić. Andres pokręcił głową z powątpiewaniem. Może Ludmiłka potrzebowała po prostu opieki psychologa?
Z tym oto pomysłem w głowie postanowił, że pomoże swojej księżniczce. Nie wchodziło nawet w grę, by jego wybranka cierpiała w katuszach przez swoje nieopanowanie.
Podniósł się z łóżka, czując ból w wielu miejscach. Rozejrzał się po pokoju. Pod oknem na tapczanie przytulali się do siebie Leon i Violetta. Dziewczyna trzymała otwartą dłoń na twarzy swojego chłopaka. Andres uznał to za pewien rytuał. Kazał sobie zapamiętać, że gdy już będzie z Ludmiłą ona również musi uczynić mu to samo. Na podłodze tuż obok nich spał Broadway przytulał Camilę. Pod zgaszonym kominkiem głośno chrapali Naty i Maxi. Francesca z Marco - ku zdziwieniu Andresa - muskali swoje usta przez sen. Chłopak też zapisał to sobie w pamięci. Może być przydatne i do tego przyjemne.
I właśnie wtedy zobaczył ją.
Nawet przez sen wydawała się nieziemsko piękna. Blond włosy jak wydmy falowały na niebieskim kocu. Twarzyczyka okazywała niczym niezmącony błogi spokój. Andres zacisnął pięści i obiecał, że zrobi wszystko by wyrwać księżniczkę ze szponów nieopanowania umysłowego! Tak nie może być! Cudownie niezmącone zewnątrz musi trzymać harmonię również z tym, co wewnątrz.
Mógł tak myśleć jeszcze długo, kiedy nudnym wzrokiem, zobaczył coś przerażającego. Ręka Ludmiły dotykała - o zgrozo! - dłoni Tomasa. To nie było tylko przypadkowe muśnięcie, ale silny uścisk!
Andres podskoczył wściekły i zszedł ze swojego łoża. Uklęknął przed nimi i szybko odsunął ich dłonie od siebie. Ludmiła i Tomas zbudzili się natychmiast i zanim blondynka, cokolwiek zdążyła powiedzieć, Calixto wykrzyknął:
- Kobieto! To plaga! Hiszpania to zatruty teren dla takiej pięknej Argentynki! 

Tomas przeciągnął się leniwie i dopiero po chwili zorientował się, że słowa Andresa odnosiły się do niego i nie były raczej komplementem. Już chciał się odezwać, ale gdy zobaczył minę Ludmiły, postanowił zostawić jej przyjemność działania. Na jej twarzy wypisana była czysta furia.
- Dlaczego mnie obudziłeś, kretynie? - zapytała przez zaciśnięte zęby.
Andres zdawał się nie zauważać jej wściekłości i obelgi rzuconej w jego stronę. Był tak oburzony tym, co zaszło miedzy Tomasem a jego Ludmiłką, że nic więcej oprócz sprawiedliwości się dla niego nie liczyło. Musiał pokazać Tomasowi, gdzie raki zimują! Nikt nie może bezkarnie dotykać jego Ludmiłki.
- Słuchaj, paniczu z Hiszpanii - zaczął, patrząc wściekle na Heredię. - Nie jesteś na swoim terenie, więc radziłbym ci się nie wychylać poza szereg.
Tomas zrobił zdziwioną minę. Andres mu... groził? W obliczu skierowanej prosto na niego furii Ludmiły Ferro? Ten facet na prawdę miał nie po kolei w głowie! Brakowało mu piątej klepki, jak nic!
- Słuchaj, paniczu z Nibylandii - parsknął Tomas. - To nie jest niczyj teren, to teren wspólny i...
- Z Nibylandii? - przerwała mu Ludmiła. - Tomas, z choinki się urwałeś?

- Niekoniecznie z Nibylandii, ale dla ciebie, złotko, mogę być kimkolwiek zechcesz - uśmiechnął się zalotnie Hiszpan.
Andres gotował się ze złości. Pikanterii dodał też fakt, że Ludmiła nie była wcale zła na tego bufona, ale skłaniała się ku jego parszywej osobie!
A Calixto chciał jej tak wiele dać. Podarowałby jej gwiazdkę z nieba, fortunę i wizyty u tysięcy psychologów, którzy byliby dla niej najlepsi i... i tyle. To nie jest wcale za mało! Polecieć w kosmos to nie taka mała kasa, którą również jej obiecał. Miał być dla niej Zeusem, a ona miała być jego Herą. Tymczasem ona wybrała tego Hiszpana, który nie potrafi docenić jej piękna, które wciąż utrzymywała w środku, żeby nie porazić nim reszty społeczeństwa.
Ich życie byłoby piękne. Codziennie rano robiłby jej kanapki z ogórkiem. To wykwintne danie rozpływałoby się w jej ustach i tak żyliby sobie spokojnie. Później urodziliby się im Stefania i Simon, których na karnawał przebieraliby w ogórki.
Tomas perfidnie te marzenia zdeptał i zabił, a one umarły brutalną, hiszpańską śmiercią.

A kim takim ważnym był Tomas Heredia, by deptać marzenia o szczęściu kogoś takiego jak Andres Calixto? NIKIM.
- Odsuń się od mojej księżniczki! - zawołał wojowniczo, rozdzielając Ludmiłę i Tomasa.
- Do jasnej ciasnej, moglibyście załatwiać swoje sprawy na zewnątrz? - rozległ się głos Violetty. -Niektórzy tu próbują, hm, no nie wiem, spać?!
Andres rzucił zdenerwowanej i zaspanej Violetcie potulne spojrzenie, bo na jej gniew wolał się nie narażać, gdy miał do zrobienia coś tak ważnego jak odgonienie nieproszonego gościa od jego Ludmiłki.
- Nie denerwuj się, Viola, Andres już się ucisza. Moja w tym głowa, żeby się już nie odzywał. - ucięła słodkim głosem Ferro.
Chce mi zamknąć usta pocałunkiem, ależ to romantyczne!, pomyślał Andres. Odepchnął Tomasa i złożył usta w dziubek, czekając na całusa. Niestety...
- Niech wreszcie to dotrze do tej twojej makówki - zaczęła Ludmiła z furią. - NIE LUBIĘ CIĘ!

Andres z powątpieniem spojrzał na swoją księżniczkę. Chciała wzbudzić jego zazdrość, a więc dobrze. On też to zrobi, choć z wielkim żalem. Wiedział jednak, że musi się poświęcić, by pokazać jej, że jest lepsza od kanapki z ogórkiem.
Rozejrzał się po pokoju i zobaczył Violettę. Podszedł do niej i zbudził ją ze snu. Spojrzała na niego wściekła, ale on zamknął oczy i pocałował ją tak szybko, że nie zdążyła nic powiedzieć. Oddał w to muśnięcie wargami całą swoją namiętność, która miała być przeznaczona tylko dla Ferro. Trudno, musi zobaczyć, co straciła. Teraz powinna ich rozdzielić rozdzielić, ale nic takiego się nie stało.
Nawet nie wiedział, kiedy w pokoju zrobiła się taka wrzawa. Violetta patrzyła na niego maślanymi oczkami, a on skrzywił się na ten widok. Wszyscy - włącznie z Ludmiłą - śmiali się z tej sytuacji, a Leon rzucił się na niego.
- Poczekaj, człowieku! - zawołała księżniczka. - Pomogę ci! Mam w tym spore doświadczenie. 

Leon zamachnął się na Andresa, co zresztą uczyniła także Ludmiła, ale wtedy Violetta wbiegła między nich, by powstrzymać rozpoczynającą się bijatykę. Nie miała ochoty oglądać kolejnej, do tego znów rozgrywającej się w jej własnym domu, na jej oczach. O nie, co to, to nie.
- SPOKÓJ! - wrzasnęła, aż sama Ludmiła się wzdrygnęła; Violetta uśmiechnęła się z triumfem. - Chciałabym zaznaczyć, że jeśli ktoś dopuści się rękoczynów w tym domu, to i ja nie ręczę za siebie. Aha, no i Andres - nigdy więcej nie waż się mnie całować, bo wtedy nie będę się już przejmowała moimi pięknymi sprzętami domowymi, które nie zasługują na złe traktowanie!
Andres skulił się w kącie. Wiedział, że Violetta broni raczej swojego mieszkania i jego zawartości, a nie jego samego. Wiedział, że jest właśnie narażony na złość dwóch dam i Leona.
- Przepraszam, Violetto - wymamrotał. - Ale musiałem pokazać mojej królowej, jak to jest patrzeć na zdradę. Jak widać zadziałało, bo postanowiła skrzywdzić mnie fizycznie przez frustrację.
Ludmiła prychnęła.
- To nie frustracja mną kieruje. - powiedziała lekceważąco. -Zastanawiam się, jak bardzo będę musiała cię skrzywdzić, żebyś wreszcie zrozumiał, że cię nie lubię.
Andres pokręcił głową. Ludmiła naprawdę potrzebowała psychologa, gadała takie głupoty. To niedopuszczalne, żeby pogmatwane wnętrze zaprzeczało pięknej okładce Ludmiły.

- Ludmiłko, potrzebny ci psycholog. - powiedział, kręcąc głową na boki.
- Jaki psycholog? - zdenerwowała się Ludmiła. - To ty jesteś chory psychicznie. Dziwię się, że nie zakuli cię jeszcze w kaftan.
Andres zamrugał oczami i popatrzył na nią. Złość biła od niej tak wyraźnie, że przez to wyglądała jak prawdziwa królowa Siedmiogrodu albo jakiegoś innego królestwa. Może Ogórkogrodu?
- Ludmiłko, ja obiecuję, że będę najlepszym królem pod słońcem! Będę cię bronił, spłodzę ci najdorodniejsze ogórki pod słońcem, a Ogórkogród będzie najszczęśliwszym miejscem pod słońcem na planecie Ziemi! - wykrzyknął Andres.
- I to mi potrzebny jest psycholog?! MI?! - zachłysnęła się powietrzem Ludmiła.

Andres dopiero po chwili zorientował się, że cała ferajna się obudziła i bacznie obserwowała rozwój sytuacji.
- Tak, moi poddani! - zawołał, zaczynając się przechadzać między przyjaciółmi. - To ja, król Ogórkogrodu. Przysięgam wam, że wraz z moją królową Ludmiłą będę rządził wami dumnie i sprawiedliwie i nigdy nie zabraknie wam ogórków!
Ludmiła przyglądała mu się z dezaprobatą. Gdyby wizytę u psychologa zasugerował jej ktokolwiek inny, pewnie nie byłaby taka zdenerwowana. Ale jeśli proponował jej to ktoś taki jak Andres, ktoś, kto sam rozpaczliwie woła o pomoc swoim zachowaniem, to była... Obraza. Obraza jej świętości, a nikt nie powinien bezkarnie obrażać Ludmiły Ferro. Nawet ktoś, kto potrzebował opieki lekarskiej.
- Posłuchaj, panie Ogórek - syknęła, odciągając go na bok. - To ty potrzebujesz psychologa. I jeśli zaraz się nie uspokoisz, to niestety znów doznasz uszczerbku na zdrowiu.
- Tak, dowal mu, kochanie! - rozległ się głos Tomasa.
Andres szybko skupił całą swoją uwagę na wydzierającym się Tomasie. Ten facet nie powinien w ogóle się odzywać. Ludmiła mówiła właśnie o jakimś uszczerbku na zdrowiu, prawda? No to teraz ktoś go dozna.
- Uważaj ty, marny... - zaczął Andres, ruszając na Tomasa.
Chciał go uderzyć tak mocno, by wreszcie wyleciało mu z głowy zarywanie do Ludmiłki, która była tylko jego. Nikt nie miał prawa się do niej zbliżać, a już na pewno nie jakiś marny Hiszpan, który wtargnął na cudze terytorium i myślał, że jest nie wiadomo kim.
- Dość, do jasnej cholery dość! - wyrwała się Violetta.
Przytrzymała Andresa z pomocą Francesci, a Camila i Naty odciągnęły na bok Tomasa. Viola i Fran zaczęły głośno krzyczeć na rozjuszonego Andresa. Kto by pomyślał, no kto by pomyślał, żeby tak w cudzym mieszkaniu ciągle się bić?! To nie jest normalne, to jest...
- Znowu mamy gości. - zamieszanie przerwał donośny głos Lary. - Jak tak dalej pójdzie, to chyba zapytam panów o imiona.
Obok niej stali dwaj policjanci. 


Maddy:
Przepraszamy, że tak długo nie było rozdziałuu, ale rozumiecie, jesteśmy leniwe. Napiszę to jeszcze raz, żeby wszyscy wiedzieli - nie ma mnie od dzisiaj do 26 lipca, więc wszystkie pytania itp. kierujcie do Xenixa. :D Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Pewnie jesteście zdziwieni faktem, że dopiero w dziewiątym rozdziale nastał kolejny dzień, ale nie martwcie się, to jest po prostu wynik geniuszu dziewczyn Andresa. Do następnego!

Hazel/Xenia:
Witam serdecznie, w to piękne, letnie południe! Madzia wyjeżdża, więc to ja będę tutaj rządzić. Nie możecie być spokojni. Cała władza w moich rękach, jeeeej. :D Już jutro będziemy się razem bawić, wiwatować i cieszyć, bo Andres ma roczek i nasz duet ma roczek. Coś niezwykłego! Jak spędzacie wakacje? Czy tylko mi upływają one tak wolno i czuję się po prostu błogo, rozpływam się w słońcu? Mam nadzieję, że u was też wszystko mija po waszej myśli. Dzisiaj wybieram się na wieś (krówki, świnki), ale spokojnie, będę miała dostęp do internetu. :) Pozdrawiam serdecznie i do 10!