tag:blogger.com,1999:blog-75092381887939689462024-03-13T02:45:59.385+01:00Andres się śmieje, choć nic się nie dzieje.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/09351667211349416874noreply@blogger.comBlogger14125tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-91639502632469858652014-09-28T21:26:00.000+02:002014-09-28T21:26:04.503+02:00Rozdział 10<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b><span style="color: red;">UWAGA!</span></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">NIESAMOWICIE PRZERAŻAJĄCO KRÓTKI ROZDZIAŁ!!!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><br /></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
- Czego znowu chcecie? - wyrwała się Ludmiła.</div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Violetta rzuciła jej mordercze spojrzenie. Policjanci w ich domu (znowu), a ona odzywa się do nich, jakby nie mieli możliwości zakłucia ich wszystkich w kajdanki i zaprowadzenia na komisariat.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Sąsiedzi skarżą się na hałasy dochodzące z tego domu. - odezwał się jeden z policjantów. - A skoro się już znamy, to stwierdziliśmy, że nie zaszkodzi państwa znów odwiedzić.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Ludmiła zachichotała ironicznie.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Proszę się nie martwić, ja ich wszystkich doprowadzę do porządku. - powiedziała słodkim głosikiem. </div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Andres dopiero po chwili zorientował się, że nie jest już przytrzymywany przez Violettę i Francescę, więc wystąpił krok naprzód. Chciał powiedzieć policjantom, że on razem ze swoją królową przypilnują, aby hałasy nie przeszkadzały sąsiadom, ale zaraz z tego zrezygnował, bo Ludmiła obdarzyła go morderczym spojrzeniem. Tylko się uśmiechnął i postanowił czekać na dalszy przebieg wydarzeń.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Mam nadzieję, że to się nie powtórzy. Zakłócacie porządek. - skarcił ich funkcjonariusz, po czym wycofał się wraz z kolegami.</div>
</span><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
- Srele morele! - wykrzyknął nagle Andres.</div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Wszyscy popatrzyli na niego z dezorientacją. Nie mieli najmniejszego pojęcia, dlaczego ten debil tak się zachowuje. Pogarsza sytuacje swoimi głupimi anegdotkami lub jak to tam się nazywa. </div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Mam ochotę go uderzyyyć! - wrzasnęła Ludmiła.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Policjanci popatrzyli na nią z uwagą, a jeden zagwizdał. Andres aż zachłysnął się powietrzem. Czyżby znalazł się kolejny rywal, którego tak trudno będzie pokonać? Zmierzył go wzrokiem od stóp do głów i odetchnął z ulgą. Facet był brzydki i nie mógł nawet się równać z nim, Królem Ogórków. </div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Niestety, musimy poprosić Was zgromadzonych, oprócz paśtwa Verdasów, o opuszczenie tego terenu mieszkalnego - powiedział funkcjonariusz.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Naty popatrzyła na Maxi'ego i wykrzyknęła:</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Maximiliano, czy ci faceci chcą mnie stąd wygonić?! Wy nie będziecie mi życia układać! </div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Violetta zrobiła wielkie oczy, podeszła do Hiszpanki i położyła jej dłoń na ustach, szepcząc do ucha gróźne: ,,Zamknij się."</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Opuścimy ten budynek - oznajmiła Francesca. - Impreza i tak się już skończyła. Wieje tutaj nudą, a Marco usypia na moim ramieniu - gestem wskazała na śpiącego chłopaka. </div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Ja też chętnie to uczynię - odpowiedział Broadway. - Od samego rana dzieją się tutaj różne dziwne rzeczy, a przecież nic nie braliśmy - odwrócił się w stronę Cami. - Nic nie braliśmy, prawda?</div>
</span></span><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
- Nie, Broduey, dzisiaj nic nie braliśmy. - uspokoiła go Camila. </div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Naty podniosła się z podłogi, ciągnąc za sobą Maxiego, i skierowała się do drzwi. Francesca obudziła drzemiącego Marco i podążyła za przyjaciółmi, co w końcu uczyniła reszta zgromadzenia. Tylko Ludmiła i Andres pozostawali na swoich miejscach, najwyraźniej nie mając zamiaru posłuchać polecenia policjantów.</div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Andres? Ludmiła? - odezwała się Violetta. - Panowie właśnie zakończyli imprezę.</div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Ludmiła zaśmiała się, bawiąc się kosmykiem swoich długich jasnych włosów.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Mnie zwykłe polecenia nie dotyczą, Vilu. Muszę jeszcze poprawić makijaż i włosy. Poza tym, nie jadłam śniadania.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Policjanci patrzyli na nią z dezaprobatą. Może i była dość zadziorna, ale nie wyobrażali sobie, by nie słuchała ich poleceń. Zakłóciła porządek i mogła dostać za to karę grzywny, a tymczasem zachowywała się tak, jakby nic ją to nie obchodziło.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Przygotuję ci śniadanie, Ludmiłko. - zaproponował Andres.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Nie! - wrzasnęła Ferro. - Jeszcze mnie czymś otrujesz.</div>
</span></span></span><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
- Otrucie bogini?! - zdumiał się Andres. - Toż to jest niedopuszczalne! Nigdy bym tego nie zrobił, Lusiu!</div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Nie nazywaj mnie Lusią, ty głupi Ogórkowcu! Nie zamierzam tego tolerować, już dłużej tego nie wytrzymam!</div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Violetta popatrzyła na nią i odeszła na chwilę od ramienia Leona. Ludmiła spojrzała na nią i odwróciła twarz w drugą stronę. Była niemalże pewna, że pani Verdas zacznie ją przekonywać do Adresa. Ku jej zdziwieniu wcale się tak nie stało.</div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Tak! Słyszałam, że nachalni adoratorzy źle działają na cerę! </div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Przerażona Ludmiła, popatrzyła na nią i natychmiast wybiegła z domu. Andres nie zamierzał tak jej zostawić. Potrzebowała pomocy. Ten Tomas źle działał na jej piękną buźkę. Poleci za nią i powie jej, że nie ma się czym martwić, bo pobije Heredię na kwaśne jabłko!</div>
</span></span></span></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><br /></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Maddy i Xenia chórem:</span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">PRZEPRASZAMY!</span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
Dopadła nas okrutna depresja, a jej głównymi objawami jest chyba właśnie to, że nie możemy dokończyć rozdziału. Szkoła, nasi mili. Jesteśmy zdruzgotane okazałością, formą i wykonaniem tej notki. To tak, jakby nic nie dodać, ale, no jakże, musiało się coś pojawić. Mamy nadzieję, że nie jest aż tak bardzo źle.</div>
<div style="text-align: justify;">
Następny rozdział?</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli ktoś jeszcze czeka, to odpowiadamy, że nie wiemy.</div>
<div style="text-align: justify;">
To może przyjść nagle, zobaczymy. Myślimy jednak, że potrwa to trochę czasu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziękujemy za uwagę, pozdrawiamy serdecznie i trzymamy kciuki za waszą pilność w szkole! Powodzenia, krejzole!</div>
<div style="text-align: justify;">
Maddy i Xenia</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/05991432454099334549noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-42477814708904379432014-07-19T18:39:00.001+02:002014-07-19T18:39:14.991+02:00#urodziny #Andresa #spóźnione #bo #Xenia #hula #zabijcie #mnie #zanim #zrobi #to #Madzia<b><i><br /></i></b>
<b><i>Maddy</i></b>:<br />
Minął rok, co jest dla mnie lekkim szokiem, bo z Xenixem napisałyśmy dopiero dziewięć rozdziałów. Ten rok minął bardzo szybko, i nasz blog o Andresie - mimo wzlotów i upadków - przetrwał, z czego się bardzo cieszę. Może i nie ma tutaj tryliona zabawnych rozdziałów o przygodach Andresa, ale będzie ich więcej niż to marne dziewięć, obiecuję Wam to. Chcę Wam również podziękować, bo ciągle tutaj byliście, nie odeszliście i nie zapomnieliście, mimo zawieszenia, które trwało tyle miesięcy. A ja i Xenia, no cóż, dużo się wydarzyło przez ten rok, ale nadal jesteśmy tymi samymi dziewczynami, co kiedyś. I nadal uważam, że Xenix to ciota, żeby kogoś w błąd nie wprowadzić. No cóż, ale w sumie nie będę Was zamęczać moim gadaniem, bo ANDRES MA ROCZEK! Świętujmy wszyscy, bo przecież to taka historyczna chwila.<br />
<br />
<b><i>Hazel</i></b>/<b><i>Xenia</i></b><i style="font-weight: bold;">:</i><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Jako iż tak pięknie się złożyło, że dopiero dwa dni temu skapnęłyśmy się, że podczas tych 8 rozdziałów nie minął dzień, pogratulowałyśmy sobie geniuszu. W 9 wszyscy wstają, więc rozpoczął się następny dzień. Juhu! Trzeciego możecie się spodziewać w 16. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Najpiękniejsze jest to, że to nie tylko roczek Andresa, ale również nasz! To właśnie ja (Xenia, Xenia, XENIA) dokładnie rok temu napisałam do Madzi, czy może nie stworzymy sobie bloga i będziemy pisać o ogórkach, Andresie i księżniczce. Tak, jak wspomniała Madziula, nie myślcie sobie, że wciąż się kochamy. Będziecie musieli czekać tysiąc lat, no cóż. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">W takim razie, to chyba tyle ode mnie. Oddaję głos do studia.</span><i style="font-weight: bold;"><br /></i>
<i style="font-weight: bold;"><br /></i><br />
<i style="font-weight: bold;">WEŹCIE MNIE ZABIJCIE, BO INACZEJ MADZIA TO ZROBI.</i><br />
Na swoje marne wytłumaczenie mam tylko to, że nie miałam większego dostępu do komputera, a tylko telefon, który nie chce być fajny, choć wiem, że MOŻE.<br />
Byłam na wakacjach, bo mi też się coś należy od życia i w sumie, wyleciało mi to z głowy, gdy słoneczko fajnie świeciło i ja glebłam na trawę. Wiem, że to, co piszę nie ma najmniejszego znaczenia, ale chyba mam jakiś udar. Tak właściwie, to zawsze mam udar.<br />
WYBACZCIE MI. :( :( :( JA WAS TAK KOCHAM I ANDRESA TEŻ, ALE ZAPOMNIAŁAM NA ŚMIERĆ. :( :( :( Madzia, piękna Madziu, wybacz mi to również. Grzeje się w pięknej Turcji, a ja tutaj umieram. Boję się, naprawdę, ja tutaj mogę już umierać, bo ona mnie dopadnie, a my wcale do siebie nie mamy tak daleko, jakby nie było. :( :( :(<br />
Cieszcie się i radujcie, że Andres ma roczek, bo ten roczek będzie miał jeszcze przez cały roczek. Może tak się wytłumaczę Madzi? Ułagodzę ją. :P<br />
A słyszeliście już Gira Mi Cancion?<br />
Ja tak i Supercreativa to pomyłka troszku, chyba nie? Może będzie wytwórnia jej to kazała nagrać, a ona będzie kręcić główką, nie wiadomo. :D Podoba mi się Des... coś tam Violetty. :P Piosenka Ruggero uratowała moje serce, Lu wspaniale, bo ona - wbrew pozorom - cały czas chce, a teraz jeszcze kocha. :D Trochę na wstępie myślę, że Mechi trochę nie wyszło, ale to jej urok i wiem, że raczej nie powinna, ale oddała siebie w tej piosence - słodką Lambre. :) Amor en el aire, tak dobrze? Super, fajne, podoba mi się. Fran fajnie, ale trochę za bardzo to electro, czy coś na początku, nie? Fajne jest też Cami, Violi i Fran. :) Queen of the dance floor wgl wymiata. XD En gira też mi się podoba. Reszta też całkiem niezła. :D I tak bym tego nie pobiła. XD<br />
A Wam, co przypadło do gustu? :P<br />
I jak tam wakacje? Wszystko OKEJ? :D U mnie super, dlatego tyle emotikonek, serduszek. A nie, serduch jeszcze nie było. Proszę: <33333333<br />
KOCHAM WAS, BAAAARDZO, WYBACZCIE GŁUPIEJ XENII. :(<br />
Dziękuję za uwagę, która też jest głupia. :D<br />
XENIA, HAZEL, STARSY, KOCHAM WAS I ANDRESA I MADZIĘ!!! MADZIĘ NAJBARDZIEJ (sorry, ale w tej sytuacji trzeba). :(<br />
Przepraszam za wszelkie błędy, powtórzenia i interpunkcję, bo jestem aż za bardzo podjarana, by się tym martwić.<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/05991432454099334549noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-20935863472334647092014-07-15T12:21:00.002+02:002014-07-15T12:22:08.620+02:00Rozdział 9 <span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Kolejnego dnia Andres nadal zastanawiał się, dlaczego Ludmiła tak się zdenerwowała. Odtwarzał wydarzenia poprzedniego wieczoru w głowie, od pobicia przez pojawienie się policjantów, na furii Ludmiły kończąc. Nie rozumiał, dlaczego jego ukochana jest taka agresywna w stosunku do otaczających ją ludzi. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przecież nikt nie chciał jej skrzywdzić. Andres pokręcił głową z powątpiewaniem. Może Ludmiłka potrzebowała po prostu opieki psychologa?</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Z tym oto pomysłem w głowie postanowił, że pomoże swojej księżniczce. Nie wchodziło nawet w grę, by jego wybranka cierpiała w katuszach przez swoje nieopanowanie. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Podniósł się z łóżka, czując ból w wielu miejscach. Rozejrzał się po pokoju. Pod oknem na tapczanie przytulali się do siebie Leon i Violetta. Dziewczyna trzymała otwartą dłoń na twarzy swojego chłopaka. Andres uznał to za pewien rytuał. Kazał sobie zapamiętać, że gdy już będzie z Ludmiłą ona również musi uczynić mu to samo. Na podłodze tuż obok nich spał Broadway przytulał Camilę. Pod zgaszonym kominkiem głośno chrapali Naty i Maxi. Francesca z Marco - ku zdziwieniu Andresa - muskali swoje usta przez sen. Chłopak też zapisał to sobie w pamięci. Może być przydatne i do tego przyjemne. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">I właśnie wtedy zobaczył ją.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Nawet przez sen wydawała się nieziemsko piękna. Blond włosy jak wydmy falowały na niebieskim kocu. Twarzyczyka okazywała niczym niezmącony błogi spokój. Andres zacisnął pięści i obiecał, że zrobi wszystko by wyrwać księżniczkę ze szponów nieopanowania umysłowego! Tak nie może być! Cudownie niezmącone zewnątrz musi trzymać harmonię również z tym, co wewnątrz.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Mógł tak myśleć jeszcze długo, kiedy nudnym wzrokiem, zobaczył coś przerażającego. Ręka Ludmiły dotykała - o zgrozo! - dłoni Tomasa. To nie było tylko przypadkowe muśnięcie, ale silny uścisk!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Andres podskoczył wściekły i zszedł ze swojego łoża. Uklęknął przed nimi i szybko odsunął ich dłonie od siebie. Ludmiła i Tomas zbudzili się natychmiast i zanim blondynka, cokolwiek zdążyła powiedzieć, Calixto wykrzyknął:</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Kobieto! To plaga! Hiszpania to zatruty teren dla takiej pięknej Argentynki! </span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Tomas przeciągnął się leniwie i dopiero po chwili zorientował się, że słowa Andresa odnosiły się do niego i nie były raczej komplementem. Już chciał się odezwać, ale gdy zobaczył minę Ludmiły, postanowił zostawić jej przyjemność działania. Na jej twarzy wypisana była czysta furia. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Dlaczego mnie obudziłeś, kretynie? - zapytała przez zaciśnięte zęby. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Andres zdawał się nie zauważać jej wściekłości i obelgi rzuconej w jego stronę. Był tak oburzony tym, co zaszło miedzy Tomasem a jego Ludmiłką, że nic więcej oprócz sprawiedliwości się dla niego nie liczyło. Musiał pokazać Tomasowi, gdzie raki zimują! Nikt nie może bezkarnie dotykać jego Ludmiłki. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Słuchaj, paniczu z Hiszpanii - zaczął, patrząc wściekle na Heredię. - Nie jesteś na swoim terenie, więc radziłbym ci się nie wychylać poza szereg. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Tomas zrobił zdziwioną minę. Andres mu... groził? W obliczu skierowanej prosto na niego furii Ludmiły Ferro? Ten facet na prawdę miał nie po kolei w głowie! Brakowało mu piątej klepki, jak nic!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Słuchaj, paniczu z Nibylandii - parsknął Tomas. - To nie jest niczyj teren, to teren wspólny i...</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Z Nibylandii? - przerwała mu Ludmiła. - Tomas, z choinki się urwałeś?</span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Niekoniecznie z Nibylandii, ale dla ciebie, złotko, mogę być kimkolwiek zechcesz - uśmiechnął się zalotnie Hiszpan.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Andres gotował się ze złości. Pikanterii dodał też fakt, że Ludmiła nie była wcale zła na tego bufona, ale skłaniała się ku jego parszywej osobie!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">A Calixto chciał jej tak wiele dać. Podarowałby jej gwiazdkę z nieba, fortunę i wizyty u tysięcy psychologów, którzy byliby dla niej najlepsi i... i tyle. To nie jest wcale za mało! Polecieć w kosmos to nie taka mała kasa, którą również jej obiecał. Miał być dla niej Zeusem, a ona miała być jego Herą. Tymczasem ona wybrała tego Hiszpana, który nie potrafi docenić jej piękna, które wciąż utrzymywała w środku, żeby nie porazić nim reszty społeczeństwa.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ich życie byłoby piękne. Codziennie rano robiłby jej kanapki z ogórkiem. To wykwintne danie rozpływałoby się w jej ustach i tak żyliby sobie spokojnie. Później urodziliby się im Stefania i Simon, których na karnawał przebieraliby w ogórki. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Tomas perfidnie te marzenia zdeptał i zabił, a one umarły brutalną, hiszpańską śmiercią.</span></span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">A kim takim ważnym był Tomas Heredia, by deptać marzenia o szczęściu kogoś takiego jak Andres Calixto? NIKIM. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Odsuń się od mojej księżniczki! - zawołał wojowniczo, rozdzielając Ludmiłę i Tomasa.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Do jasnej ciasnej, moglibyście załatwiać swoje sprawy na zewnątrz? - rozległ się głos Violetty. -Niektórzy tu próbują, hm, no nie wiem, spać?!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Andres rzucił zdenerwowanej i zaspanej Violetcie potulne spojrzenie, bo na jej gniew wolał się nie narażać, gdy miał do zrobienia coś tak ważnego jak odgonienie nieproszonego gościa od jego Ludmiłki. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie denerwuj się, Viola, Andres już się ucisza. Moja w tym głowa, żeby się już nie odzywał. - ucięła słodkim głosem Ferro.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Chce mi zamknąć usta pocałunkiem, ależ to romantyczne!, pomyślał Andres. Odepchnął Tomasa i złożył usta w dziubek, czekając na całusa. Niestety...</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Niech wreszcie to dotrze do tej twojej makówki - zaczęła Ludmiła z furią. - NIE LUBIĘ CIĘ!</span></span></span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Andres z powątpieniem spojrzał na swoją księżniczkę. Chciała wzbudzić jego zazdrość, a więc dobrze. On też to zrobi, choć z wielkim żalem. Wiedział jednak, że musi się poświęcić, by pokazać jej, że jest lepsza od kanapki z ogórkiem.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Rozejrzał się po pokoju i zobaczył Violettę. Podszedł do niej i zbudził ją ze snu. Spojrzała na niego wściekła, ale on zamknął oczy i pocałował ją tak szybko, że nie zdążyła nic powiedzieć. Oddał w to muśnięcie wargami całą swoją namiętność, która miała być przeznaczona tylko dla Ferro. Trudno, musi zobaczyć, co straciła. Teraz powinna ich rozdzielić rozdzielić, ale nic takiego się nie stało. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Nawet nie wiedział, kiedy w pokoju zrobiła się taka wrzawa. Violetta patrzyła na niego maślanymi oczkami, a on skrzywił się na ten widok. Wszyscy - włącznie z Ludmiłą - śmiali się z tej sytuacji, a Leon rzucił się na niego.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Poczekaj, człowieku! - zawołała księżniczka. - Pomogę ci! Mam w tym spore doświadczenie. </span></span></span></span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Leon zamachnął się na Andresa, co zresztą uczyniła także Ludmiła, ale wtedy Violetta wbiegła między nich, by powstrzymać rozpoczynającą się bijatykę. Nie miała ochoty oglądać kolejnej, do tego znów rozgrywającej się w jej własnym domu, na jej oczach. O nie, co to, to nie.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- SPOKÓJ! - wrzasnęła, aż sama Ludmiła się wzdrygnęła; Violetta uśmiechnęła się z triumfem. - Chciałabym zaznaczyć, że jeśli ktoś dopuści się rękoczynów w tym domu, to i ja nie ręczę za siebie. Aha, no i Andres - nigdy więcej nie waż się mnie całować, bo wtedy nie będę się już przejmowała moimi pięknymi sprzętami domowymi, które nie zasługują na złe traktowanie!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Andres skulił się w kącie. Wiedział, że Violetta broni raczej swojego mieszkania i jego zawartości, a nie jego samego. Wiedział, że jest właśnie narażony na złość dwóch dam i Leona. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Przepraszam, Violetto - wymamrotał. - Ale musiałem pokazać mojej królowej, jak to jest patrzeć na zdradę. Jak widać zadziałało, bo postanowiła skrzywdzić mnie fizycznie przez frustrację.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła prychnęła.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- To nie frustracja mną kieruje. - powiedziała lekceważąco. -Zastanawiam się, jak bardzo będę musiała cię skrzywdzić, żebyś wreszcie zrozumiał, że cię nie lubię.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Andres pokręcił głową. Ludmiła naprawdę potrzebowała psychologa, gadała takie głupoty. To niedopuszczalne, żeby pogmatwane wnętrze zaprzeczało pięknej okładce Ludmiły.</span></span></span></span></span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ludmiłko, potrzebny ci psycholog. - powiedział, kręcąc głową na boki.</span></span></span></span></span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Jaki psycholog? - zdenerwowała się Ludmiła. - To ty jesteś chory psychicznie. Dziwię się, że nie zakuli cię jeszcze w kaftan.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Andres zamrugał oczami i popatrzył na nią. Złość biła od niej tak wyraźnie, że przez to wyglądała jak prawdziwa królowa Siedmiogrodu albo jakiegoś innego królestwa. Może Ogórkogrodu?</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ludmiłko, ja obiecuję, że będę najlepszym królem pod słońcem! Będę cię bronił, spłodzę ci najdorodniejsze ogórki pod słońcem, a Ogórkogród będzie najszczęśliwszym miejscem pod słońcem na planecie Ziemi! - wykrzyknął Andres.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- I to mi potrzebny jest psycholog?! MI?! - zachłysnęła się powietrzem Ludmiła.</span></span></span></span></span></span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Andres dopiero po chwili zorientował się, że cała ferajna się obudziła i bacznie obserwowała rozwój sytuacji.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Tak, moi poddani! - zawołał, zaczynając się przechadzać między przyjaciółmi. - To ja, król Ogórkogrodu. Przysięgam wam, że wraz z moją królową Ludmiłą będę rządził wami dumnie i sprawiedliwie i nigdy nie zabraknie wam ogórków!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła przyglądała mu się z dezaprobatą. Gdyby wizytę u psychologa zasugerował jej ktokolwiek inny, pewnie nie byłaby taka zdenerwowana. Ale jeśli proponował jej to ktoś taki jak Andres, ktoś, kto sam rozpaczliwie woła o pomoc swoim zachowaniem, to była... Obraza. Obraza jej świętości, a nikt nie powinien bezkarnie obrażać Ludmiły Ferro. Nawet ktoś, kto potrzebował opieki lekarskiej.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Posłuchaj, panie Ogórek - syknęła, odciągając go na bok. - To ty potrzebujesz psychologa. I jeśli zaraz się nie uspokoisz, to niestety znów doznasz uszczerbku na zdrowiu.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Tak, dowal mu, kochanie! - rozległ się głos Tomasa.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Andres szybko skupił całą swoją uwagę na wydzierającym się Tomasie. Ten facet nie powinien w ogóle się odzywać. Ludmiła mówiła właśnie o jakimś uszczerbku na zdrowiu, prawda? No to teraz ktoś go dozna.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Uważaj ty, marny... - zaczął Andres, ruszając na Tomasa.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Chciał go uderzyć tak mocno, by wreszcie wyleciało mu z głowy zarywanie do Ludmiłki, która była tylko jego. Nikt nie miał prawa się do niej zbliżać, a już na pewno nie jakiś marny Hiszpan, który wtargnął na cudze terytorium i myślał, że jest nie wiadomo kim.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Dość, do jasnej cholery dość! - wyrwała się Violetta. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przytrzymała Andresa z pomocą Francesci, a Camila i Naty odciągnęły na bok Tomasa. Viola i Fran zaczęły głośno krzyczeć na rozjuszonego Andresa. Kto by pomyślał, no kto by pomyślał, żeby tak w cudzym mieszkaniu ciągle się bić?! To nie jest normalne, to jest...</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Znowu mamy gości. - zamieszanie przerwał donośny głos Lary. - Jak tak dalej pójdzie, to chyba zapytam panów o imiona.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Obok niej stali dwaj policjanci. </span></span></span></span></span></span></span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><br /></span></span></span></span></span></span></span></span></span>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><i><b>Maddy:</b></i></span></span></span></span></span></span></span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><i><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przepraszamy, że tak długo nie było rozdziałuu, ale rozumiecie, jesteśmy leniwe. Napiszę to jeszcze raz, żeby wszyscy wiedzieli - <b>nie ma mnie od dzisiaj do 26 lipca</b>, więc wszystkie pytania itp. kierujcie do Xenixa. :D </span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Pewnie jesteście zdziwieni faktem, że dopiero w dziewiątym rozdziale nastał kolejny dzień, ale nie martwcie się, to jest po prostu wynik geniuszu dziewczyn Andresa. Do następnego!</span></i></span></span></span></span></span></span></span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><i><b><br /></b></i></span></span></span></span></span></span></span></span></span>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><i><b>Hazel/Xenia:</b></i></span></span></span></span></span></span></span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><i>Witam serdecznie, w to piękne, letnie południe! Madzia wyjeżdża, więc to ja będę tutaj rządzić. Nie możecie być spokojni. Cała władza w moich rękach, jeeeej. :D Już jutro będziemy się razem bawić, wiwatować i cieszyć, bo Andres ma roczek i nasz duet ma roczek. Coś niezwykłego! Jak spędzacie wakacje? Czy tylko mi upływają one tak wolno i czuję się po prostu błogo, rozpływam się w słońcu? Mam nadzieję, że u was też wszystko mija po waszej myśli. Dzisiaj wybieram się na wieś (krówki, świnki), ale spokojnie, będę miała dostęp do internetu. :) Pozdrawiam serdecznie i do 10! </i></span></span></span></span></span></span></span></span></span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/05991432454099334549noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-24122718428209178982014-06-24T18:44:00.000+02:002014-06-24T18:46:44.835+02:00Rozdział 8<div style="text-align: justify;">
Policjanci nadal stali na środku pokoju, zdezorientowani, nie wiedząc, jak się zachować w obliczu tak niecodziennej sytuacji. Andres tymczasem zdążył ukryć się przed wściekłą Violettą za kanapą. Ona jednak już przestała zwracać na niego uwagę, bo zajęła się Leonem, którego dłoń została brutalnie potraktowana przez Calixto.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobrze, proszę państwa, żarty żartami, ale musimy zabrać pana Calixto na komisariat... - zaczął jeden z funkcjonariuszy; niestety nie dane mu było skończyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Andres zerwał się z miejsca i zaczął krzyczeć. Nikt nic nie rozumiał, ale każdy wyłapał kilka istotnych słów z jego chaotycznej paplaniny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Moje... ale nie wiedziałem... przecież to nic złego... zwykły proszek... kosmici... do licha!... czy posiadanie białego proszku... zakazane?...</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy patrzyli na niego z otwartymi ustami. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Zawiodłem się na tobie, Andres. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi - wyjąkał Leon. - Cholibka, miałeś i się nie podzieliłeś?! </div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy spojrzeli na niego z szeroko otwartymi oczami. Violetcie brakowało tylko minuty by paść zemdlona na podłogę. Francesca, która stała obok niej podtrzymała ją, chwiejąc się przy tym, a z mimiki jej twarzy można było wyczytać, że panna Castillo to wcale nie takie leciutkie różowe pióreczko na jakie wygląda. </div>
<div style="text-align: justify;">
- My tutaj przypadkowo być. Nie znać tych ludzi nicht. My z dalekiego Deutschland być - mówił Maxi z niemieckim akcentem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Funkcjonariusze byli osłupieni. Widzieli naprawdę dużo dziwactw, ale takiego cyrku jeszcze nigdzie nie spotkali. Jeden złodziej, który kradł biżuterię, sprzedawał ją i kupował sobie małpy, które hodował w domu. To nie było fajne, a szczególnie ten smród, który był nie do wytrzymania. Ale ten chłopak obok nich nie był małpą, a śmierdział chyba jeszcze gorzej niż tych kilkanaście szympansów uwieszonych na suficie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę państwa, proszę o spokój. - odezwał się funkcjonariusz, który do tej pory nic nie mówił. - My rozumiemy wszystko, ale jesteśmy tutaj po to, by aresztować Andresa Calixto za posiadanie narkotyków. To poważna sprawa, a państwo jakiś cyrk sobie urządzają. </div>
<div style="text-align: justify;">
Andres zawył żałośnie i zaczął miotać się po pokoju. Natalia, próbując uspokoić mamroczącego coś po niemiecku Maxiego, rzuciła wściekłe spojrzenie obojętnej na wszystko Ludmile. No naprawdę, policja chciała aresztować Andresa za coś tak poważnego jak posiadanie narkotyków, a ona nie raczyła się nawet odezwać? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie życzę sobie takich spojrzeń, Natalia. - prychnęła Ludmiła, rozsiadając się wygodnie w fotelu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ktoś mógłby go uspokoić?! - zawołał jeden z funckjonariuszy, załamując ręce nad miotającym się Andresem. - MUSIMY ZABRAĆ GO NA KOMISARIAT!</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzrok wszystkich zebranych w pomieszczeniu przyjaciół skierował się na Ludmiłę. Sprawa była poważna i, niestety, tylko Ferro miała wystarczającą ,,władzę" nad Andresem, by go uspokoić. Przynajmniej na tyle, by pozwolił sobie coś wytłumaczyć. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszyscy doskonale wiemy, że jest tylko jedna osoba, która może wpłynąć na Andresa. - odezwał się z szelmowskim uśmiechem Tomas.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przyjaciele przytaknęli mu z entuzjazmem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Każdy oprócz funkcjonariuszy i Andresa miotającego się w dzikim szale po podłodze spojrzał wymownie na pannę Ferro, która odrywając wzrok o swoich idealnie wypielęgnowanych paznokci, zdążyła powiedzieć: </div>
<div style="text-align: justify;">
- O nie... </div>
<div style="text-align: justify;">
Policjanci zmarszczyli brwi i również Andres na chwilę się uspokoił. W domu zapadła cisza, której nawet najwyraźniejszy krzyk nie dałby rady przebić. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja nie chcę mu pomagać! Nie jestem ośrodkiem pomocy społecznej! Ja jestem do podziwiania i pożądania. To moje życie, które ma zakończyć się happy endem, a on ma zgnić w kiciu. Ta książka jest autorstwa Pana Losu, więc z zażaleniami proszę kierować się tylko do niego!</div>
<div style="text-align: justify;">
Camila westchnęła głośno i pokręciła głową. Wydawało się, że zaraz podejdzie do niejakiej Ludmiły Ferro i pokaże lśniące złote gwiazdy na niebie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ty jesteś ślepa?! Wszystko, co powiedziałaś, Andres robił i, muszę przyznać, czynił to z wyjątkową radością, a ty rzucałaś w niego fotelem! - krzyknęła dziewczyna.</div>
<div style="text-align: justify;">
Każdy z uznaniem spojrzał na Camilę, choć od razu odwrócili wzrok w stronę Ludmiły. Było powszechnie wiadome, że panienka Ferro nie daje sobie w kaszę dmuchać i gdyby mogła, dokopałaby całemu światu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Blondynka już otwierała usta, by wyrzucić z siebie cały żal, który ukrywała przed Rudą podczas jej wywodu na temat: ,,Ludmiła to idiotka i postępuje niesprawiedliwie", ale uprzedził ją funkcjonariusz:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy dobrze zrozumiałem, że niejaka Ludmiła Ferro brutalnie zaatakowałam Andresa Calixto? </div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy wstrzymali powietrzę i jednym tchem wrzasnęli:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ależ skąd!</div>
<div style="text-align: justify;">
Policjanci spojrzeli na nich z podejrzeniem w oczach i unieśli brwi do góry. Leon przełknął ślinę tak głośno, że Marco, który stał tuż obok niego, mógł to usłyszeć, ale wyglądało na to, że był przerażony. O ile przerażeniem nazywamy skulenie się w kącie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A więc skąd pan Calixto posiada guza na czole wielkości dojrzałego buraka? - zapytał mundurowiec.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludmiła wydawała się być tak samo obojętna jak kilka minut wcześniej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech pan na niego spojrzy i jeszcze raz zada to pytanie. - powiedziała z sarkazmem. - Przecież on ma nieskoordynowane ruchy. Miota się po pokoju jak szaleniec bez żadnego wyraźnego powodu. Pewnie sam sobie nabił tego guza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Policjant otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Blondyna miała gadane i nawet jeśli pobiła Andresa, to zebrani w tym pokoju woleliby raczej umrzeć, niż ją wsypać. Najwyraźniej miała ,,władzę". </div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobrze, wróćmy do sprawy narkotyków. - policjant odchrząknął z zakłopotaniem. - Musimy zabrać Andresa na komisariat. W tej chwili. </div>
<div style="text-align: justify;">
Andres krzyknął. Nagle znalazł się po drugiej stronie pokoju, wymachując rękami. Policjanci patrzyli na niego bezsilnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy znowu jak jeden mąż spojrzeli na Ludmiłę, tym razem włącznie z funkcjonariuszami. W obliczu takiego obrotu spraw nawet Ludmiła Ferro powinna ulec. W końcu niecałą godzinę temu brutalnie pobiła Andresa, a policja coś podejrzewała w tej sprawie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra. - westchnęła Ludmiła, podnosząc się z miejsca. - Ale pamiętajcie, moi drodzy: czeka was kara za Ludmianę, a teraz dodatkowo macie u mnie dług do spłacenia. Życzę miłego życia. - uśmiechnęła się słodko, aż wszyscy przyjaciele zadrżeli. - Proszę szanownych panów policjantów! Myślę, że zaszło pewne nieprozumienie, które łatwo będzie wytłumaczyć nam na spokojnie przy gorącej kawie. Niestety, nie mamy kawy, więc prosimy, by napoili się panowie własną śliną - powiedziała Ludmiła z wielkim uśmiechem na twarzy, który z pozoru mógł wydawać się prawdziwy, ale przyjaciele znali Ludmiłę i byli pewni, że to tylko gra na pokaz. - Mógłby mi jeden z wielmożnych panów pokazać dowody zbrodni?</div>
<div style="text-align: justify;">
Panna Ferro wyciągnęła delikatną dłoń w ich stronę, a po krótkiej chwili wahania zanlazła się na niej torebeczka z rzekomym białym proszkiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę wystawić dłonie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Policjanci uczynili to, choć nie byli do końca pewni, czy nie powinni zakuć tej dziewczyny w kajdanki, ponieważ wydawała się conajmniej nienormalna. Ludmiła posypała na ich dłonie trochę białego pyłu i rozkazała:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę spróbować. </div>
<div style="text-align: justify;">
Cała reszta głośno nabrała powietrza do płuc. Teraz już każdy zaczął wątpić w uwolnienie Andresa. Ludmiła pogarszała tylko jego sytuację, zamiast ją polepszyć, a przecież o to im chodziło. Calixto nie mógł ich zostawić. Był głupi, a i owszem, ale przecież mogło się na nim polegać nawet, gdy cały świat zaczynał zawodzić. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To jest dowód w sprawie! - wykrzyknął funkcjonariusz. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteśmy udupieni - wyszeptała Naty. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Gwarantuję, że państwo nie pożałują - odezwała się Ludmiła. </div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy policjanci skosztowali tego narkotyku, nie mogli wykrztusić słowa. Wszyscy byli pewni, że Ludmiła chce wrobić Andresa, by mieć wreszcie spokój. Nic bardziej mylnego. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Smaczny proszek do pieczenia? </div>
<div style="text-align: justify;">
Oczy policjantów były wielkie jak spodki. Nie mogli uwierzyć w to, co się właśnie działo. Istny cyrk!</div>
<div style="text-align: justify;">
Tymczasem Andres przestał się miotać i zaczął wodzić wzrokiem po pokoju. W końcu zatrzymał go na Ludmile i uśmiechnął się szeroko, co blondynka skomentowała żałosnym jękiem. Od tej chwili była wielką wybawicielką Andresa Calixto i wcale nie miała ochoty zaznać jego wdzięczności.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ludmiłka, moja kochana! - zawołał Andres, najwyraźniej uszczęśliwiony do granic możliwości.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludmiła westchnęła i wróciła do swojego fotela, umiejętnie wymijając biegnącego w jej stronę Andresa. Usiadła wygodnie i uśmiechnęła się do nadal osłupiałych funkcjonariuszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślę, że mogą już panowie sobie iść. - odezwała się Francesca. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, ja też tak sądzę. - poparła ją Cami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A sio! - dodał od siebie Tomas, chichocząc pod nosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ależ to wielkie nieporozumienie! - krzyknął policjant. - Przecież dowód został poddany analizie, która wykazała...</div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety, nie dane mu było dokończyć, ponieważ w tym momencie obudziła się Violetta. Wrzasnęła tak głośno, że wszystkim włoski na karku stanęły dęba.</div>
<div style="text-align: justify;">
- CO SIĘ DZIEJE W MOIM DOMU, DO JASNEJ ANIELKI?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Leon natychmiast popędził ją uspokajać, mając nadzieję, że zapomniała o tym, co powiedział wcześniej do Andresa. Już był narażony na zemstę ze strony Ludmiły. Wolał nie dokładać sobie cierpienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie, Violetta, panowie właśnie wychodzą. - uspokoiła ją Ludmiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Violetta wzięła kilka głębokich oddechów i uspokoiła się, po czym skupiła wzrok na funkcjonariuszach. Ich dłonie były całe w białym proszku, co odrobinę ją zirytowało, więc wygłosiła oficjalnym tonem, zaskakując wszystkich:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę tylko nie dotykać moich pięknych mahoniowych drzwi. Były sprowadzane z bardzo daleka do mojego domu, który gospodaruję z tym leniem po mojej prawej, który nie nadaje się do nieczego. Jedyne, co go ratuje przed bliskim unicestwieniem, to fakt, że nieziemsko całuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
Leon patrzył na nią z bólem w oczach, ale gdy wypowiedziała część o pieszczotach, od razu się rozweselił i chyba jego męska wyobraźnia powędrowała bardzo daleko, bo westchnął głęboko i opadł na kanapę obok Natalii, prawie ją zgniatając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I wszyscy żyli długo i szczęśliwie, a szczególnie książe i jego złotowłosa księżniczka! - wykrzyknął nagle Andres, zwracając na siebie uwagę zebranych. - Koniec!</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie podbiegł do Ludmiły, by zamknąć ją w mocnym uścisku połączonym z radosnym piszczeniem. Wydawało się, że całkowicie stracił panowanie nad sobą, ogarnięty szczęściem. Ludmiła jednak nie podzielała jego radości i natychmiast odepchnęła go od siebie, aż się zatoczył do tyłu, o mało nie wywijając koziołka. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie dotykaj mnie! - wrzasnęła. </div>
<div style="text-align: justify;">
Przyjaciele wstrzymali oddech. Ludmiła była rozwścieczona, a Andres wniebowzięty, co bardzo przypominało sytuację sprzed kilku godzin. Mogła z tego wyniknąć kolejna bijatyka, a nikt chyba nie chciał, żeby Ludmiła zaczęła znowu tłuc Andresa obrazami i fotelami, do tego w obecność policjantów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech panowie już idą, dajmy im trochę prywatności! - zawołała Camila z wielkim uśmiechem na twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Policjanci popatrzyli po sobie z powątpiewaniem, ale pozwolili Rudej wyprowadzić się z pokoju. Byli już niemal za drzwiami, gdy ich uszu dobiegły krzyki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ludmiła, nie!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kochanie ty moje!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja ci zaraz pokażę kochanie, kretynie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Maddy:</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>Niespodzianka!</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>Strasznie się cieszę, że tutaj wracamy! Z Xenią mamy tysiące pomysłów i naprawdę mam wielką nadzieję, że pamiętacie o takim blogu jak ,,Andres się śmieje, choć nic się nie dzieje". Tęskniłam, kochani! </i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Xenia:</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>Hej! Miło mi tutaj wracać z pięknym uśmiechem na ustach. Serio, mam nadzieję, że pamiętacie </i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i>jeszcze tego bloga, bo tak, kochane, wracamy z kilogramami pomysłów. Nie wiem, co będzie dalej, czy może się rozstaniemy ponownie, ale nie życzcie nam tego. Jesteśmy tutaj dla Was, więc wszystko powinno iść w dobrym kierunku, czyż nie? Zapraszam do komentowania! Buziaczki i do następnego!</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Dziewczyny Andresa</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/09351667211349416874noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-4701624440135891612013-09-30T17:41:00.004+02:002013-09-30T17:58:09.093+02:00Zawieszenie<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b>Ekhem, ekhem.</b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<i>Cześć i czołem, kluski z rosołem!</i></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="text-align: justify;"><i> </i>No więc chodzi przede wszystkim o brak czasu. Xenia ma mało czasu, ja mam mało czasu... I jakoś tak nie mamy kiedy napisać nowego rozdziału na naszego kochanego Andresa. Myślałyśmy co z tym fantem zrobić i w końcu doszłyśmy do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie zawieszenie bloga na jakiś czas.</span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Nie martwcie się, nie opuszczamy Was w żadnym wypadku! :D Mnie możecie znaleźć na blogu "<a href="http://vilu-y-leon.blogspot.com/">Dame tu amor...</a>", zaś Xenię na "<a href="http://violetta-i-leon-forever.blogspot.com/">Jak uciec...</a>". Ponadto "<a href="http://te-fazer-feliz.blogspot.com/">Te fazer feliz</a>" także jest aktywny, więc nie bójcie się. Ciągle jesteśmy z Wami. :* :D</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem, kiedy uda nam się wrócić na Andresa. W grudniu będzie sporo wolnego, bo święta itp, ale ja zazwyczaj spędzam ten czas z rodziną, nie wiem jak Xenia. </div>
<div style="text-align: justify;">
No cóż, w każdym razie, na pewno postaramy się wrócić na Andresa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kochamy Was! <3</div>
<div style="text-align: justify;">
Xenia doda coś od siebie, jak znajdzie czas. </div>
<div style="text-align: justify;">
To tyle. </div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b>Dziewczyny Andresa</b><br />
<br />
<b>Xenia pisze! </b><br />
<div style="text-align: left;">
Zostałam dopuszczona do głosu! Jak milutko, dzięki Madzix ( hahah Madzix) :D</div>
<div style="text-align: left;">
Eh...</div>
<div style="text-align: left;">
Wszystko się pomieszało. Wszystko jest nie tak i to nas właśnie zmusiło do zawieszenia Andresa. Najchętniej wzięłabym całe grono pedagogiczne i udusiła żywcem. Wzdycham sobie teraz i wzdycham, ale to niczego nie odratuje. Bardzo Was kocham, naprawdę. Powinnam to napisać na wstępie, ale zapomniałam.</div>
<div style="text-align: left;">
Jest mi przykro, serio. Madzi również tak samo, ale mam nadzieję, że zrozumiecie naszą sytuacje. Brakuje mi czasu na cokolwiek, a ostatni tydzień minął, z czego się bardzo cieszę, bo to tylko pięć dni, a grafik pełny po brzegi.</div>
<div style="text-align: left;">
Tak, obiecujemy, że wrócimy.</div>
<div style="text-align: left;">
Kochamy Was całymi naszymi serduszkami pełnym czułości! <3</div>
<div style="text-align: left;">
Całuję bardzo Was wszystkich! <3</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Dziewczyny Andresa</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Na zawsze</b></div>
</div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/09351667211349416874noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-39268280695167907282013-09-02T12:32:00.000+02:002013-09-02T14:36:23.486+02:00Rozdział 7<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przyjaciele zaniemówili. Nie co dzień do ich domów wita policja. Dziewczyny podkuliły nogi, a chłopcy przysunęli się do nich bliżej. One nie protestowały. W tej sytuacji również potrzebowały bliskości. Jedynie Andres patrzył się pustym wzrokiem na dwóch mężczyzn stojących w drzwiach. N</span>agle uśmiechnął się wesoło i wykrzyknął, rozkładając ręce:</div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- No! To moi kumple!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
Miny policjantów wyrażały zdumienie i dezaprobatę. Nie przyszli przecież sobie żartować. Jeden z nich wystąpił krok naprzód i z groźną miną spojrzał na Andresa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znamy się aż za dobrze, ale nie jesteśmy w żadnym wypadku żadnymi kumplami.- odezwał się poważnym głosem. Przyjaciele spojrzeli po sobie. Nie zapowiadało się na miłą pogawędkę z wyrozumiałym funkcjonariuszem. Ten był raczej sztywny jakby ktoś mu kij do tyłka wsadził.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To nieprzyjaciele? - odezwał się przytłumionym głosem Andres. Pokręcili głowami i odparli:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Andres Calixto?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak pokiwał głową i z wrażenia aż wstał:</div>
<div style="text-align: justify;">
- O co chodzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludmiła najwidoczniej zła, rozsiadła się wygodniej na fotelu. Wiedziała, że ten debil może ją wkopać. Chyba, że sobie nie żartuje z tą królową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodzi o to... - powiedział policjant i wyjął z kieszeni folię z białym proszkiem w środku. Andres otworzył usta, potem je zamknął i znowu otworzył. Wszyscy przyglądali mu się z przerażeniem i czekali na jego ruch, ale jemu najwidoczniej odebrało mowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- A tak na marginesie, to co się stało z pana... twarzą? - odezwał się czarnowłosy policjant stojący bardziej z tyłu. </span>Maxi uniósł dłoń, by wskazać na Ludmiłę i zaczął:</div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ona... - w tym momencie Naty zatkała mu usta dłonią i uśmiechnęła się uroczo do funkcjonariuszy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Maxi, nie czas na śpiewanie. - zrugała go, starając się brzmieć przekonująco. </span>Policjanci poruszyli się w miejscu i zwrócili do Maxi'ego:</div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Mów. Każdy dowód w sprawie jest nam potrzebny.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Naty zgromiła Maxi'ego wzrokiem, ale on i tak zaczął:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- No bo...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Czarnowłosa wstała z podłogi i szybkim krokiem skierowała się do dwóch mężczyzn. gdyby wzrok mógł zabijać, dawno leżeliby martwi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- On nic nie powie, zrozumiano? Wtargnęliście sobie do naszego domu i odwalacie jakieś manewry. Nikt tego nie chce, tak? Jako policja powinniście wiedzieć, że was też można pozwać. NIC NIE POWIEMY! - wydarła się. </span>Funkcjonariusze odsunęli się krok w tył wyraźnie przestraszeni, a Ludmiła uśmiechnęła się szeroko i uniosła kciuk do góry, by pokazać Naty, że świetnie załatwiła całą sprawę. Dziewczyna uśmiechnęła się słodko, choć sytuacja z przed chwili nie należała do zbyt przyjemnych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- No... - wyjąkał policjant. - Dobrze...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Drugi odchrząknął, aby rozluźnić atmosferę i odparł:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Co nam powiesz, Calixto? To twoje?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie, no co wy, koledzy wy moi... - wymamrotał Andres, spuszczając głowę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Żadni koledzy. - warknął wyjątkowo sztywny funkcjonariusz. </span>Andres skulił się, jakby się wystraszył tego ostrego tonu. Nikt się nie odezwał, tym razem nikt nie miał do tego odwagi. Szczególnie po wybuchu Naty. Jeśli nawet ktoś oprócz Maxiego miał wcześniej zamiar wydania Ludmiły, to już dawno z tego zreryzgnował.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Skoro teraz miałby się narazić na gniew nie tylko Ferro, ale także Natalii, to podjęcie takiego ryzyka byłoby najgłupszą rzeczą pod słońcem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Calixto, czekamy na wyjaśnienia. - syknął policjant. Andres uniósł głowę i spojrzał z przerażeniem na Leona. </span>Leon zrobił minę w stylu "czego jeszcze ode mnie chcesz" i odwrócił wzrok. Nie miał zamiaru mieszać się w sprawy Andresa i jego "kumpli". Andres zawiedziony skupił ponownie wzrok na czterech mężczyznach ubranych w mundury. Nie wiedział kompletnie, jak ma się zachować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Eee... - zająknął się. - To nie moje. - powiedział głupkowato, na co wszyscy czterej policjanci spojrzeli po sobie z powątpiewaniem. Andres niezbyt się wysilił przy wyjaśnianiu sprawy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- No to kogo, Calixto? - zapytał podejrzliwie mundurowy. </span>Andres zmieszał się, co miało znaczyć, że nie wiedział co powiedzieć. Tupał nogą, rozglądał się po pokoju, jakby szukając czegoś istotnego. Po chwili wyprostował się i z kamienną twarzą odparł:</div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- A jego! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ręka Andresa wskazała Diego. Tak, tego niewinnego Diego, który z otwartą buzią gapił się na chłopaka. Później jego mina diametralnie się zmieniła, a on odparł:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- ANDRES! Jak możesz być tak głupi?! - zawył. </span>Andres dopiero teraz skulił się w koncie. Lara patrzyła na nich z widocznym lękiem, ale po chwili przemogła się i wykrzyczała, podchodząc bliżej Andresa:</div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Zostaw Diego w spokoju! Jest niewinny! Gdyby były tu krokodyle rzuciłabym cię im na pożarcie, ale nie ma ich tutaj, więc musisz zadowolić się Ludmiłą.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Dziewczyna przestała przeglądać czasopismo na dźwięk swojego imienia. Po chwili zarejestrowała wypowiedź Lary i pomachała ze sztucznym uśmiechem Andresowi. On wzdrygnął się, zgarnął poduszkę z kanapy i przytulił ją mocno. </span>Policjant przetarł czoło. Był zagubiony w całej sytuacji. Nie wiedział, czy oni na pewno nie odgrywają jakiegoś przedstawienia. Przyjrzał się dokładniej blondynce, która już zdążyła wrócić do poprzedniego zajęcia, czyli czytania jakiegoś kolorowego czasopisma. Wyglądała na całkiem obojętną. Jakby nic nie obchodził jej fakt, że do drzwi tego domu zapukała policja. Najwyraźniej nie miała zamiaru zwrócić większej uwagi na innych ludzi. Policjant przeniósł wzrok z Ludmiły na Natę, która jeszcze niedawno nakrzyczała na niego, a teraz siedziała cicho u boku Maxiego. Przerażali go ci ludzie. Byli dziwni.</div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Musimy zabrać pana... - zwrócił się do Andresa, ale on nie dał mu skończyć. Złapał się za głowę i zawył:</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Niee! Jesteście kosmitami, mam rację?! Chcecie mnie zabrać na swój statek, rozczłonkować i...</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Leon podbiegł szybko do przyjaciela i zatkał mu usta dłonią. Andres uroił sobie coś w swoim mózgu wielkości orzeszka i teraz wpakował się w tarapaty. Gadaniem o kosmitach w obecności policjantów nie poprawi swojej sytuacji. Jeszcze go wsadzą do jakiegoś psychiatryka. A tego nikt nie chciał. No, może oprócz Ludmiły. Ona najchętniej rzuciłaby Andresa na pożarcie krokodylom.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Andres, debilu, uspokój się! - krzyknęła Violetta, czym zwróciła uwagę wszystkich zebranych. Do tej pory siedziała cicho, przerażona tym, że do jej domu zawitała policja. Ale Andres właśnie wgryzł się w dłoń jej Leośka,więc postanowiła interweniować. Wstała z fotela i odciągnęła Andresa od Leona, po czym go spoliczkowała.</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
- Ty idioto! - wrzasnęła. - Jak śmiesz gryźć mojego Leośka?!</div>
</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><div style="text-align: justify;">
Policjanci byli już naprawdę skonsternowani. Czy ci ludzie robią sobie z nich żarty?! Jeszcze nigdy sie z czymś takim nie spotkali.</div>
</span></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><br /></span></span>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b><i>No hej, dziewczynki!</i></b></span></span></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b><i>Przepraszamy, że rozdział taki krótki. Szkoła się zaczyna, a my z każdym dniem coraz leniwsze. No, może tylko ja. :)</i></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b><i>Teraz rozdziały będą pojawiać się w dość długich odstępach czasowych. Może przewinąć się od tygodnia, nawet do dwóch. Takie buty, niestety. </i></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b><i>Ale nie martwcie się! Cały czas przy Was jesteśmy i wciąż kochamy Was tak samo! :*</i></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b><i><a href="http://te-fazer-feliz.blogspot.com/" target="_blank">http://te-fazer-feliz.blogspot.com/</a> - A tutaj, proszę państwa, pojawiła się miniaturka naszej kochanej Mai o Tomile. Zapraszamy serdecznie, bo jest naprawdę warto!</i></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b><i>Cieszcie się pierwszym dniem w szkole! (hahahahahahah, Xenia, ty krejzolu. :P) </i></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b><i>BUUUUUUUUUUŹKI! </i></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b><i>*le Xeni odbija.</i></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b><i>Dziewczyny Andresa</i></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b><i><br /></i></b></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-50241273469210210852013-08-20T22:24:00.001+02:002013-08-20T22:24:22.035+02:00Rozdział 6<div style="text-align: justify;">
- No i co teraz? - szepnęła Naty do ucha Maxiego, z przerażeniem przyglądając się spokojnej Ludmile.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musimy chyba czekać. - odszepnął chłopak. Naty zadrżała; nienawidziła czekać. A już szczególnie nie na coś tak potwornego jak zemsta Ludmiły Ferro. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No to jak? - odezwała się nagle Francesca. - To miała być chyba impreza, tak słyszałam. Przyjaciele znów spojrzeli po sobie z przerażeniem. Nie wiedzieć, co się stanie to najgorsza zemsta. Ludmiła ma do tego głowę, ponieważ od zawsze planowała i mąciła we wszystkim, co jej się nie podobało. Teraz była inna, ale wciąż pozostała w niej cząstka tej nienawiści i zawiści. Teraz tylko spokój mógł ich uratować, ale nawet on nie pozwalał im moralnie myśleć. Nagle po schodach zeszła Violetta, przystanęła w przejściu nad siedzącymi przyjaciółmi. Jej mina wyrażała tylko zdumienie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się tutaj dzieje? - zapytała zdumiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kara. - odparła Ludmi,</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oni przecież tylko siedzą. - zauważyła Viola. Ludmiła spojrzała na nią z kpiącym uśmieszkiem i odpowiedziała:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo oni nie wiedzą kiedy to nastanie. Czekają na dzień, moment, w którym nie będą umieli wymigać się ode mnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- A czy ja też jestem zagrożona? - wyjąkała Vilu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludmiła pokręciła przecząco głową i poklepała fotel obok siebie na znak, że może obok niej usiąść. Przyjaciele niechętnie zrobili jej miejsce, aby przeszła i znów usiedli w tych samych pozycjach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to... - zaczęła niepewnie Violetta. - Co zbroili?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludmiła zaśmiała się złowieszczo, na co wszyscy, nawet niezagrożona niczym Viola, zadrżeli gwałtownie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No wiesz, długo by tu opowiadać. - odparła. - Po prostu robili sobie ze mnie żarty, a z Ludmiły nie wolno sobie robić żartów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Violetta zmarszczyła brwi.<i> Szkoda, że to wszystko przegapiłam</i>, pomyślała. Chociaż w sumie tym sposobem uniknęła straszliwiej kary, którą przygotowała dla reszty Ludmiła. Nie, jednak dobrze, że zemdlała. Bardzo dobrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będziemy tak siedzieć? - zapytał w końcu Leon, nie mogąc już wytrzymać z zamkniętą buzią. - Bo mnie to nudzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy zgromili go wzrokiem, bo zakłócił ciszę, jaka zapanowała. Najwyraźniej im odpowiadało potworne oczekiwanie na śmierć w ciszy, ale jemu nie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No to chodź, Leon, co się krępujesz? - Violetta uśmiechnęła się do niego, zerkając na Ludmiłę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wolałbym nie. - wymamrotał Leon, na co blondynka i brunetka roześmiały się głośno. - To jest zdrada, Violu, zdrada!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Od razu zdrada. - pokręciła głową na boki. - Ja nic nie zrobiłam, więc mi wszystko zostaje odpuszczone.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludmiła zaśmiała się głośno i przybiła piątkę z radosną Violettą. Teraz wyglądały jak dwie królowe siedzące na tronie i wymierzające karę poddanym. Tylko, że to nie było tak jak w książkach. Ta historia chyba nie miała skończyć się happy endem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale czy my możemy normalnie żyć? - zapytał głupkowato Maxi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście. - odparła Ludmiła. Każdy chciał już odchodzić, ale dzwonek do drzwi zmienił ich plany. Stanęli jak wryci i popatrzyli na siebie z przerażeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy policja przyjechała po Ludmiłę? - zapytał Andres.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nieważne. Idę otworzyć. - odpowiedział Leon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Leoś! Uważaj na siebie, proszę! - piszczała Violetta. Leon uśmiechnął się i pomaszerował do drzwi szczęśliwy, że jego dziewczyna wciąż się o niego martwi. Otworzył drzwi i zdziwił się, kogo zobaczył za drzwiami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lara? Tomas? Diego? - zapytał zdziwiony.</div>
<div style="text-align: justify;">
- We własnej osobie. - zaśmiał się Tomas.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A co, nie spodziewałeś się nas? - Diego uniósł brwi. - Przyszliśmy trochę ubarwić tę nudną imprezę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jest wcale nudna! - oburzył się Leon. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, dobra, Leoś, do środka nas wpuścisz, czy mamy stać tutaj? - odezwała się Lara.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To zależy. - Leon założył ręce na pierś. - Diego ma mnie przeprosić. Impreza wcale nie jest nudna. - zrobił obrażoną minę, na co cała trójka stojąca w drzwiach się roześmiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej, przepraszam cię za niego, a teraz posuń dupsko. - parsknął śmiechem Tomas i przepchnął się obok Leona. Po chwili wszyscy znaleźli się w salonie, zatrzymywani co kilka kroków przez wzburzonego oświadczeniem Diega Leonem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No, ale przecież nie jest nudno, zobaczycie zaraz... - w tym momencie Diego wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a zaraz dołączył do niego Tomas.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No co? - zdziwił się Leon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co robicie? - wydusił z siebie Diego. - Gracie w głuchy telefon? - wskazał na przyjaciół, którzy usiedli w kręgu w kącie pomieszczenia. Byli tam wszyscy oprócz Ludmiły i Violetty, bo one nie ruszyły sie ze swoich foteli. Leon zgromił towarzystwo wzrokiem. Przez nich wyszedł na głupka! Totalnego głupka!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ludmiła czyta gazetę! - wydukał między kolejnymi napadami śmiechu Tomas. - Balanga na całego, no ja nie mogę!</div>
<div style="text-align: justify;">
Leon ponownie zrobił obrażoną minę i usiadł w kręgu przyjaciół.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Leoś, nie martw się nim. On już tak zawsze. Ostatnio często spędzamy ze sobą czas i z Diegiem też. - zarumieniła się. Violetta wstała z fotela i powoli pomaszerowała do zdezorientowanej Lary. Szatynka przez zasciśnięte zęby warknęła:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaki Leoś? Jaki Leoś? Tylko ja tak mogę do niego mówić! </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale... ja tylko tak. Ja naprawdę... On jest tylko moim przyjacielem. - wyjąkała Lara. Viola jeszcze raz zgromiła ją wzrokiem i odparła:</div>
<div style="text-align: justify;">
- No mam nadzieję!</div>
<div style="text-align: justify;">
Po czym wróciła usiąść w fotelu. Ludmiła cicho biła jej brawo, a Violetta uśmiechnęła się zwycięsko. Żadna dziewucha nie będzie tykać jej chłopaka. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze... - przeciągnął Diego, niezręcznie obejmując jeszcze wystraszoną Larę, która od razu spaliła buraka. - To co robimy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Znajdź nam jakieś zajęcie. - zakpił Maxi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sam sobie znajdź zajęcie. - prychnął Diego. - Co ja jestem? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem właśnie. - włączył się do dyskusji Leon. - Na pewno nie człowiek. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Leon, tak nieładnie! - zrugała go Viola, nawet nie podnosząc głowy znad jakiegoś kolorowego magazynu. Verdas spalił buraka. Violetta nie powinna się wtrącać, gdy on prowadzi ważną rozmowę z innymi przedstawicielami swojego gatunku i Diegiem! No tak, bo Diego nie był tego samego gatunku co Leon, tak przynajmniej sobie wymyślił. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślisz, że jesteś fajny, Verdas? - Duego uśmiechnął się kpiąco. - No to coś ci powiem. Nie jesteś.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, dobra, spokój! - zainterweniował Tomas. - Nie kłóćcie się. Przytulas na zgodę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Leon i Diego spojrzeli po sobie z obrzydzeniem. Nie będą się przytulać, co to, to nie!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tomas, chyba cię lubiłem. - zaczął Leon, marszcząc z powątpiewaniem brwi. - Ale już przestałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na te słowa Maxi roześmiał się głośno. Naty zgromiła go wzrokiem, ale on nie mógł się opanować. Tarzał się po podłodze i trzymał się za brzuch, który rozbolał go ze śmiechu. Przyjaciele przyglądali mu się ze zdziwieniem. Co mu nagle odwaliło?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Maxi, żyjesz? - zapytała Violetta, odkładając gazetę na półkę. Chłopak zaczął turlać się ze śmiechu i nie wiele myśląc, odpowiedział:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ch... ch... chyba ni... nie!</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem, a Naty po chwili się roześmiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uspokój się, Naty! - wykrzyknęła Ludmi. Dziewczyna nagle się uspokoiła i odpowiedziała swoim normalnym głosem:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okej, okej - odparła. - Maxi! Ty też! - zawołała. Chłopak momentalnie się uspokoił i spojrzał na przyjaciół. Ludmiła zamknęła oczy na znak, że nie pojmuje głupoty bruneta. Wzięła kolejną gazetę i szepnęła coś na ucho Violi. Ona zachichotała i powróciła do lektury.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej, serio. - odezwał się natrętnie Tomas. - Co robimy?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak się tobie przyglądam, Tommy. - powiedziała zalotnie Ludmi. - I myślę, że wyprzystojniałeś.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tomas zatrzepotał rzęsami jak nastolatka. Andres zgromił wzrokiem Tomasa. Nikt nie będzie podrywał jego królowej. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ona... - wydusił z siebie poturbowany Andres. - Jest moja.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tomas popatrzył na pobitego chłopaka z powątpiewaniem i już chciał coś powiedzieć, ale przerwała mu Ludmiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto jest twój, cukiereczku? - zapytała przesłodzonym głosikiem, mrużąc podejrzliwie oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie chodziło mu o poduszkę. - wtrącił sie Leon. - Kochasz swoją podusię, co, Andres?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kocham Ludmiłkę. - wychrypiał Andres. Tomas wybuchnął gromkim śmiechem, zupełnie jak przed chwilą Maxi. Nie wiedział jeszcze, dlaczego Andres wygląda jak umierający, ale bardzo chciał się dowiedzieć. Na razie jednak nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Nie mógł przestać się śmiać z wymiany zdań Leona, Ludmiły i Andresa</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tomas, głupku, uspokój się! - zawołała Violetta. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze gada! - zawołał Leon. - Polać jej!</div>
<div style="text-align: justify;">
Violetta się uśmiechnęła i wysłała słodkiego buziaka swojemu chłopakowi. Leon udał, że go złapał i przytrzymał przy sercu. Na ten gest Tomas jeszcze bardziej zaczął się śmiać, a Francesca zawołała:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Heredia, tylko ty tutaj nie masz dziewczyny, więc nie śmiej się, że ktoś nie jest nieudacznikiem! </div>
<div style="text-align: justify;">
Tomas skrzywił twarz i złożył ręce na pierś na znak, że czuje się urażony. Każdy zaczął bić brawo Fran, a ona uśmiechnięta wtuliła się w Marco. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja nie mam dziewczyny. - odparł głupkowato Diego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taa, właśnie widzimy. - Marco spojrzał wymownie na Larę, a ona ogniście się zarumieniła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Violetta uśmiechnęła się szeroko i zapytała:</div>
<div style="text-align: justify;">
- To gdzie się poznaliście?</div>
<div style="text-align: justify;">
Diego zarumienił się niewidocznie, ale odparł spokojnie:</div>
<div style="text-align: justify;">
- No. Na jednej imprezie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopcy zaczęli gwizdać, a Lara wyglądała, jakby chciała zapaść się pod ziemię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Podjechałaś po niego motorem? - zapytał wyczekująco Maxi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, oczywiście. - odpowiedziała zła Lara. - Przynajmniej nie na hulajnodze, jak ty po Naty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Maxi skrzywił się i obraził, a Naty zaczęła śmiać się w niebogłosy, po czym wstała i przybiła żółwika z Larą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale on chyba serio pytał, Lara. - odezwał sie niespodziewanie do tej pory obrażony Tomas. - Motorem przyjechałaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
Lara zaczerwieniła się ze złości. Wszyscy postanowili robić sobie żarty z niej i Diega! Skandal!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty nie masz po kogo jechać na swoim czterokołowym rowerku i jesteś zazdrosny? - uśmiechnęła się kpiąco. Tomas znowu zrobił naburmuszoną minę i uniósł wysoko głowę, dając wszystkim do zrozumienia, że nie ma zamiaru z nimi rozmawiać. Nikogo to jednak zbytnio nie obeszło,</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba już mogę chodzić. - wszyscy popatrzyli na Andresa. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ci odbija, Andres? - zapytała podejrzliwie Francesca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic. - wzruszył ramionami. - Po prostu odzyskałem czucie w nodze. - uśmiechnął się, jakby to była najlepsza rzecz pod słońcem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To ty nie miałeś w niej czucia? - przeraziła się Violetta,</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu nic nie mówiłeś? - Leon zmarszczył brwi, nie mogąc pojąć głupoty swojego przyjaciela.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale już mu przeszło, nie ma nad czym się rozczulać. - uciszyła ich wszystkich obojętnym tonem Ludmiła. - Powróćcie do swoich zajęć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystkie oczy zwróciły się na rozwaloną na fotelu blondynkę. Wyglądało to co najmniej dziwnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No co? - zdziwiła się Ludmiła. - Chorzy jesteście? </div>
<div style="text-align: justify;">
Oni jednak się nie odzywali, tylko zawzięcie wpatrywali się w jej twarz. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co jest? Mam coś na twarzy? </div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ludmiana po ciebie przyszła! - zawyły Francesca, Camila i Naty jednocześnie. Ludmiła zadrżała, mimo że wiedziała, że Ludmiana nie istnieje. Przeraziło ją to, jak zgrały się dziewczyny. To musiała być naprawdę jakaś magia! Nikt nie zauważył, że Leon wstał i poszedł otworzyć drzwi. Teraz stanął w wejściu do salonu z kilkoma funkconariuszami policji u boku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ktoś do ciebie, Andres. - uśmiechnął się nerwowo. - Powiedz, że to twoi dobrzy kumple, proszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>__________________________________________________</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>No cześć! :D</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Mamy nadzieję, że wam się podobało. :)</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Nie wiem, co jeszcze tu napisać. xD</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Dzięki wam za tyle odwiedzin, komentarzy i wgl. <3</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Jesteście boscy. <3</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Zapraszamy was na bloga, który założyłyśmy z Ag i Mają. <.<a href="http://te-fazer-feliz.blogspot.com/">http://te-fazer-feliz.blogspot.com/</a>></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Pewnie niektórzy już na nim byli. :D</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>To tyle.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Pozdrawiamy.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Dziewczyny Andresa</b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/09351667211349416874noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-5296092299833062962013-08-14T12:03:00.004+02:002013-08-14T12:03:53.416+02:00Rozdział 5<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Co ty wyprawiasz?! - zawołał Leon, z przerażeniem przypatrując się Ludmile pochylonej nad nogą Andresa. - Jesteś wampirem! - złapał się za głowę.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przyszedł tylko po coś do picia i zastał Ludmiłę próbującą wyssać krew z jego najlepszego przyjaciela! Co za skandal!</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Jakim wampirem, co ty gadasz? - zdziwiła się Ludmiła. - Boli cię głowa?</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie zbliżaj się do mnie! - krzyknął jeszcze, po czym uciekł na górę. Przyjaciele obserwujący całe zajście zza drzwi roześmiali się głośno.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Wampir!- wydusiła z siebie Naty. - Leon to ma wyobraźnię!</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- O co mu chodziło? - zastanawiała się Ludmiła. - Nie słyszał o klątwie Ludmiany?</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przyjaciele spojrzeli po sobie.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie słyszał, bo kiedy o tym rozmawialiśmy, miział się z Violettą. - wyjaśniła pospiesznie Francesca, starając się wyglądać poważnie.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- A ja gdzie wtedy byłam? </span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- blondynka uniosła brwi.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Biłaś Andresa. - odezwała się Camila</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Aaa no tak - przytaknęła. - Mam nadzieję, że te czasy jeszcze wrócą.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Dziewczyna rozmarzyła się, ale Francesca zaprotestowała:</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Jeżeli wrócą, to będziesz nękana!</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Co to, to nie! - zawołała. - Czy dałam już tych 286 buziaków?</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przyjaciele ponownie popatrzyli na siebie poważnym wzrokiem, ale roześmianymi oczami.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Tak - przytaknął Broadway. - Teraz taniec rytualny.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- No... dobrze - zgodziła się Ludmiła. - Jaki jest do niego układ?</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Do niego nie ma układu. Sama musisz go wymyślić - odpowiedziała Camila.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Blondynka spojrzała na nich z przerażeniem w oczach.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Że sama? Pomóżcie mi! Błagam! - wołała.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Bardzo chętnie, ale gdy pomożemy nawiedzi cię Ludmiana - odezwał się Marco.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ooo nie! - wykrzyknęła. - Dam sobie radę! Z dala ode mnie!</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Naty i Maxi musieli się odwrócić, by za plecami wybuchnąć cichutkim śmiechem.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Uspokójcie się, bo nic nie wyjdzie! - krzyknęła na nich Fran.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Para spojrzała po sobie, jeszcze raz się uśmiechnęła i oznajmiła równocześnie:</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Tak jest!</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła w tym czasie zdążyła usiąść na kanapie ze skupioną miną.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Zamknęła oczy i zaczęła machać rękami na wszystkie strony, co wyglądało co najmniej dziwnie.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Co robisz? - zaciekawił się Broadway.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Myślę. - odparła.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przyjaciele ponownie odsunęli się trochę dalej, by zrobić jej miejsce. Stanęli sobie w wejściu do salonu, by mieć dobry widok na wyczyny Ludmiły.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Blondynka najpierw wstała powoli i wzięła głęboki oddech, po czym zaczęła tańczyć. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Yhm... tańczyć to chyba złe określenie.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Wywijała nogami i rękami na wszystkie strony, kręciła głową, aż jej kości strzykały, okręcała się dookoła, a przy tym wydawała dziwne dźwięki.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Zdecydowanie nie można było tego nazwać tańcem.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Widzisz, Violu, już wszystko jest w porządku... - w tym momencie do pomieszczenia wszedł Leon, tłumaczący coś Violetcie po cichu. Stanęli jak wryci na widok Ludmiły, ale ona nie zwróciła na nich uwagi, najwyraźniej pochłonięta wymyślaniem coraz to nowych kroków.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Co ona robi? - pisnęła wystraszona Violetta. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- No... Tańczy - uśmiechnął się Broadway.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Dziewczyna spojrzała na niego zdumionym wzrokiem pomieszanym z panicznym strachem. Ten dom był dla wariatów, a nie dla Verdasów.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ale dlaczego tak? - zapytała cichutko.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- To rytuał dla Andresa - odezwał się cicho Maxi.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Violetta jeszcze bardziej spanikowała i wybiegła jak poparzona na piętro.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Wspaniale! - zawołał Leon. - Wy i te wasze dziecinne pomysły!</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie będzie już biła Andresa! - zawołała Fran.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Leon, który skierował się już w stronę schodów, gwałtownie się odwrócił i tyłem podszedł do przyjaciół, pytając:</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie będzie?</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie będzie.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przyjaciele patrzyli na Andresa, który nagle zaczął się ślinić. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- O fuuu! - wykrzyknęła Camila.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Boże, aż tak mu się to podoba?! - wzburzyła się Naty.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Chyba tak - przytaknął Marco. - No, ale kto by się nie cieszył gdyby tańczyła nad nim taka dziewczyna?</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Francesca warknęła coś pod nosem i zaczęła okładać chłopaka swoimi rękoma.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Coś. Ty. Powiedział? - warczała.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Kochanie, chodziło mi o ciebie, zawsze o ciebie! - próbował ją uspokoić.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">W tym całym chaosie nikt nie potrafił pozbierać myśli. Działo się tutaj za dużo, ale było przezabawnie. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Francesca bardzo dziwnie wygląda, gdy jest zła - stwierdził Maxi.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przyjaciele przytaknęli mu. Na pewno nie była piękna z tymi rozczochranymi włosami.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Robi się czerwona. - włączył się do dyskusji Broadway.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Na szczęście Francesca tego nie słyszała, bo była zajęta warczeniem na Marco. Gdyby dowiedziała się, o czym rozmawiają jej przyjaciele, wpadłaby w jeszcze większą furię.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">A tego nikt nie chciał.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Szczególnie Marco.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- To ja już pójdę. - odezwał się nagle Leon, wbiegając na górę.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przyjaciele puścili to mimo uszu i kontynuowali swoją dyskusję na temat wyglądu Francesci.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Podczas gdy Fran i Marco się kłócili, a reszta się z nich śmiała, Ludmiła zdążyła skończyć swój rytualny taniec i teraz czekała, aż ktoś wreszcie zwróci na nią uwagę.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Wolała nie przerywać im niczego, bo jeszcze dowiedziałaby się o jakiejś kolejnej klątwie, a tego chciała jak najbardziej uniknąć. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Klątwa Ludmiany wystarczająco ją wystraszyła.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Hej! - zawołał w pewnym momencie Marco. - My już skończyliśmy!</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Wszystkie oczy zwróciły się na niego i rozczochraną Fran.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Już się nie kłócicie? - zdziwiła się Naty.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie, a Ludmiła już nie tańczy. - odparł Marco.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Spojrzeli po sobie zdezorientowani - kiedy to wszystko zdążyło się stać?!</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Mam coś jeszcze zrobić? - odezwała się Ludmiła. - Czy to już koniec? </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Francesca i Camila spojrzały po sobie z konspiracyjnymi uśmiechami. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Wiesz... - zaczęła Francesca. - Jeszcze musisz mu wyznać miłość.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła zrobiła wielkie oczy i otworzyła usta ze zdziwienia. Mogła zrobić wszystko, mogła całować jego obleśną ranę, tańczyć jakiś obciachowy taniec, ale wyznać mu miłość?! To przecież koszmar!</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie, ja nie mogę! - pisnęła. - Nie chcę!</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Musisz chcieć! - zawołała Fran. - Ludmiana!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła nagle obudziła się z transu, którym było protestowanie i uśmiechnęła się szeroko. Przyjaciele spojrzeli po sobie i nic nie mówiąc, zawtórowali blondynie. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Dobra, wyznaję - powiedziała słodko Ludmi.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Podeszła do andresowej kanapy, zalotnie kołysząc biodrami, na co Marco zagwizdnął, a potem oberwał w plecy przyniesioną przez Fran ścierką.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- A więc... - chrząknęła blondyna. - Słuchaj, mnie palancie - jak na gwizdek Andres odwrócił głowę, a wielkie ze strachu oczy wbiły się w jej twarzyczkę. - Poproszono mnie o wyznanie miłości właśnie tobie...</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Jasne.... Poproszono... - prychnęła Camila.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła zgromiła ją wzrokiem i kontynuowała dalej:</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Andresie.... - przełknęła ślinę. - Powiem wprost. Kocham cię.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Nastała wrzawa oklasków i chichotów, których nie było słychać między brawami. Każdy krzyczał, co mógł by tylko Ludmiła go usłyszała. Ona miała posępną minę, ale w duchu cieszyła się, że nie jest już zagrożona klątwą Ludmiany. Nie chciała tracić niczego, co należało do niej. </span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- No, już, uspokójcie się! - wrzasnęła Ludmiła.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Nikt jednak nie miał zamiaru być cicho. Gwizdali, krzyczeli, klaskali... A Ludmiła robiła się coraz bardziej czerwona.</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">W końcu rozpłakała się i zrozpaczona gwałtownie klęknęła.</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Wszyscy nagle ucichli, a ona szlochała:</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Dlaczego mi to robicie? Dlaczego?</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Przepraszamy, ale klątwa Ludmiany polega też na tym, żeby wiwatować - wymyśliła Fran. - Gdybyśmy tego nie zrobili zagrożenie jeszcze by istniało.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła spojrzała po przyjaciołach, a oni kiwali głową na znak, że to czysta prawda.</span></span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- No, ale... - zająknęła się blondynka.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ludmiła, teraz już wszystko w porządku. - zapewnił ją Broadway. - Klątwa Ludminy cię nie dosięgnie.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ludminy? - zmarszczyła brwi. - Chyba Ludmiany.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Broadway. - syknęła cicho Francesca, gromiąc go wzrokiem. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- No co? - wzruszył ramionami. - Mam krótką pamięć.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła jednak nie była głupia. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Zmrużyła podejrzliwie oczy i coś jej zaświtało w głowie. Całowała obleśną ranę Andresa, tańczyła jakiś bezsensowny taniec, wyznała mu miłość... </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">I to wszystko robiła tylko po to, by przyjaciele mieli się z czego pośmiać?</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- WY! - zagrzmiała. - Wrobiliście mnie!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie, wcale nie</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">! - zapiszczała Camila.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Klątwa Ludmiały naprawdę istnieje! - broniła się Francesca.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ludmiany! - zawyła Ludmiła. - Nie pamiętacie nawet jej imienia!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przyjaciele spojrzeli po sobie przestraszeni. Ludmiła Ferro wpadła w szał już drugi raz tego dnia. To naprawdę nie wróży dobrze.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ludmiłko moja kochana... - wymamrotał Andres, próbując się podnieść z kanapy. - Kochanie, nie denerwuj się...</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- NIE KOCHAM CIĘ, TY OBLECHU! - wrzasnęła Ludmiła, odpychając od siebie skołowanego Andresa.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- On jest poturbowany! - zawołała Naty. - Nie dotykaj go!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Czy ja o czymś nie wiem? - zaczął mówić Maxi, ale Naty trzepnęła go w tył głowy i momentalnie ucichł.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła robiła się natomiast coraz bardziej zła. Zacisnęła pięści i warknęła rozwścieczona.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Zapłacicie mi za to. - syknęła</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">, na co przyjaciele zadrżeli. Jej głos ociekał jadem, zupełnie jak kiedyś.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Wtedy do pomieszczenia znowu wszedł Leon.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- No nie, co tym razem? - złapał się za głowę. - Dlaczego Andres leży na podłodze? Dlaczego ona wygląda jak pomidor? </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- zapytał, wskazując na Ludmiłę. Ta odwróciła się do niego przodem i zmrużyła oczy, szykując się do ataku.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Coś ty powiedział? - wyszeptała.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Naprawdę wyglądasz jak pomidor. - odezwał sie Leon. - I jesteś głupia. - dodał jeszcze, zakładając ręce na pierś.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przyjaciele westchnęli przeciągle. Leon wpakował się w wielkie kłopoty.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Nie wyglądało jednak na to, by jakoś specjalnie się tym przejął. Stał przed Ludmiłą z obojętnym wyrazem twarzy.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Bój się mnie! - warknęła nagle blondynka. - Bój się!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Czego mam się bać? - prychnął Leon. - Ciebie? Małej blondyneczki? </span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Broadway gwizdnął przeciągle. Teraz zacznie się jazda.</span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła krzyknęła tak głośno, że wszyscy zatkali sobie uszy palcami. </span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Koniec tego! Pokazałabym wam na co mnie stać! - zawyła. - Niestety, tego nie zrobię, ponieważ wszystkie przedmioty, którymi rzucałam wykorzystałam w walce z Andresem.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- To... to co teraz zrobisz? -zająknęła się Fran.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nic - wyszeptała Ludmiła z chytrym uśmieszkiem.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Twarze przyjaciół wesoło się do siebie uśmiechnęły, ale chyba nie przewidywały kolejnej wypowiedzi Ludmi.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Teraz, na pewno nic nie zrobię... W przyszłości - oznajmiła przeciągle.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- A kiedy ta przyszłość będzie? -zląkł się Maxi.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie wiem - odpowiedziała. - Za kilka lat, może miesięcy, tygodni, dni, godzin lub nawet minut...</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Wszyscy przestraszyli się hipnotyzującego głosu Ludmiły. Było się czego bać. Dobrze wiedzieli, że czekanie na zemstę to najgorsza kara. To uczucie, że niedługo możesz zostać ofiarą. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- A czy mnie też się to tyczy? - zapytał głupkowato Leon.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła uśmiechnęła się kpiąco. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ależ oczywiście, Leoś!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Chłopak jeszcze bardziej się przestraszył. Co z nim będzie?</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- A Violetty? -zapytał chrapliwie. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ludmiła odgarnęła włosy z czoła i chwilę myśląc odpowiedziała:</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie - oznajmiła. - Ona zemdlała, gdy oni poinformowali mnie o tej Ludmianie. W niczym tutaj nie zawiniła.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ej! To nie fair! - wykrzyknął Marco.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Jakie nie fair?! Jakie nie fair?! - od Ludmiły biła czysta złość. - Oczywiście, że to w pełni sprawiedliwe. Jesteście głupcami i tyle! </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Później usiadła na fotelu, wzięła ze stolika gazetę i poczęła czytać. Przyjaciele zmartwieni przyszłością i tym, co ich czeka usiedli w wejściu salonu. Teraz nikt nie mógł ich uratować.</span></span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>________________________________________</b></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Hej, hej, heloł! :D</b></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Witamy serdecznie i prezentujemy wam rozdział 5. :D</b></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Prosimy o brawa. xd</b></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Dzięki, dzięki wielkie za nominacje do LBA i VBA. Uzupełnimy to jakoś w przyszłości może. :D</b></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Dobrze, że macie takiego naszego wspólnego bloga. U Maddy burza, u mnie dziwne zdarzenia. A tutaj możecie się pośmiać i niczym nie martwić. </b></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Jeżeli w rozdziale wystąpiły jakieś suchary, to tylko i wyłącznie sprawka Maddy. :D</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Dobra, buziaczki, buziaczki dla Was :*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Loffciamy bardzo. :*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Dziewczyny Andresa</b></div>
Unknownnoreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-21467134936325833002013-08-09T13:51:00.000+02:002013-08-09T13:51:24.860+02:00Rozdział 4<div style="text-align: justify;">
- To wygląda... - zaczął Leon, przyglądając się nodze Andresa. - Strasznie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Pokaż. - Violetta przepchnęła się obok niego i pochyliła nad poturbowanym. - Ło la Boga!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aż tak źle? - zaniepokoiła się Naty. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Gorzej niż źle, nigdy nie słyszałam, żeby Violetta mówiła "Ło la Boga". - odezwała się Francesca przestraszonym tonem, a Camila jej przytaknęła. Po chwili nad poszkodowanym Andresem pochylali się już wszyscy oprócz Ludmiły, którą cały świat przestał obchodzić. Zajęła się swoim biednym paznokciem, który się złamał podczas bijatyki z chłopakiem. Był taki piękny, idealny, pomalowany różowym, błyszczącym lakierem. A teraz... szkoda słów. Wszystko przez tego głupiego idiotę, który postanowił na początku się bronić. Dla blondynki było to bez sensu, bo przecież on powinien doskonale wiedzieć, że ona wygra. Proste i logiczne. Gdyby nie jego upór, pewnie paznokieć byłby teraz w tak dobrym stanie jak wcześniej. Westchnęła rozgoryczona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co wy robicie tam nad nim? - zapytała. - Przecież mu przejdzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przejdzie...? Przejdzie...? - sapał wściekły Leon. - On prawie umiera. Trzeba coś zrobić!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozwaliłaś nam cały dom! - zawyła Violetta. - Chciałaś zabić Andresa! To jest niewłasciwie, okropne, niegodne, niemoralne...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Violu, uspokój się. Musisz być czujna. Nie możesz zemdleć. Nie... - uspokajał Leon, ale dziewczyna i tak runęła na podłogę. Twarz Ludmiły pokrył grymas niezadowolenia, ponieważ Viola upadła jej na piękne, skórzane buty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ona wyprawia?! - wykrzyczała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O Boże, Boże! - zawołał sfrustrowany Leon. - Moja kochana... To... To wszystko przez ciebie! - zawył. Blondynka bardzo się przestraszyła i aż wstała z wrażenia, by skulić się w dalszym kącie pokoju. Każdy otworzył usta ze zdziwienia. Nikt nie mógł uwierzyć, że odważna, przebojowa Ludmiła boi się tak nieśmiałego, często zarumienionego Leona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja nic nie zrobiłam! - pisnęła Ludmiła. - Ona zemdlała i ja nie brałam w tym udziału... </div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań mówić, Ludmiła. - Leon machnął ręką, podnosząc Violettę z ziemi. - Jesteś głupia. - dodał jeszcze naburmuszonym tonem, odchodząc z dziewczyną na rękach w stronę sypialni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiedział, że jestem głupia... - wyszeptała zszokowana blondynka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I należało ci się. - wtrąciła się Camila. - Ja bym brzydziej cię nazwała, ale dzieci tu są.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie ty dzieci widzisz? - zdziwił się Maxi. - Jedno jedyne leży nieprzytomne na ziemi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Do dzieci zaliczam także ciebie, Maxi. - odparła przesłodzonym tonem Cami. - No i może Leona.</div>
<div style="text-align: justify;">
Maxi już chciał się odgryźć, ale uwagę wszystkich zwrócił cichy jęk, który wydał z siebie Andres.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ludmi...</div>
<div style="text-align: justify;">
Blondynka odwróciła głowę w jego stronę i przyjrzała mu się spod zmrużonych powiek. Czego mógł jeszcze od niej chcieć? Chyba wszystko już mu wyjaśniła, i to dosyć dogłębnie, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy on majaczy? - zaniepokoiła się Naty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś ty. - powiedziała Fran. - Najwyraźniej jest bardzo głupi i nie rozumie, że Ludmiła prawie go zatłukła na śmierć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego on ode mnie chce? - warknęła Ludmiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pobiłaś go! - zawołali wszyscy równocześnie. Francesce do głowy wpadł wspaniały pomysł i postanowiła rozesłać wiadomości do wszystkich zebranych, oprócz Ludmiły.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hmmm... - zaczęła. - A nie słyszałaś o klątwie Ludmiany?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lud... Ludmiany...? - wyjąkała. - To imie bardzo podobne do mojego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy pokiwali głowami, demaskując cichy śmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ona też pobiła kiedyś swojego adoratora. Teraz została wyklęta po wszystkie czasy. Straszy dziewczyny i kobiety, które odparły zaloty swoich amantów - powiedziała Fran.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dokładnie. - przytaknęła jej Camila. - I jest taka brzydka, że naprawdę straszenie nie jest dla niej trudne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedyś była piękna. - włączył się do dyskusji Marco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale niestety, było, minęło. - westchnęła ze sztucznym smutkiem Naty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odebrali jej wszystkie różowe lakiery do paznokci! - zawył jak duch Broadway.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co? I co wtedy? - zapytała lękliwie Ludmiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tobie to grozi. - powiedziała Camila. - Jeszcze większe prawdopodobieństwo jest dlatego, że masz podobne imię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę? - zapytała zdumiona Ludmiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę. - pokiwała głową Naty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale... - Francesca uniosła dłoń. - Jest sposób, aby uniknąć klątwy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Twarz Ludmiły momentalnie rozświetlił uśmiech. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jaki? </div>
<div style="text-align: justify;">
Camila i Francesca spojrzały po sobie z chytrymi uśmieszkami. Teraz dopiero zacznie się zabawa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No więc tak... - zaczęła Cami. - Po pierwsze: musisz zrobić wszystko, aby twój adorator poczuł się lepiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po drugie: musisz mu obiecać, że już nigdy go nie pobijesz. - dodała Francesca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I wyznać mu miłość jeszcze musisz. - zaśmiał się cicho Maxi. Naty pokiwała z uznaniem głową, przyglądając się z podziwem swojemu genialnemu chłopakowi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I wskazane jest także wykonać rytualny taniec. - wtrącił Marco, chichocząc cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rytualny taniec? - wydukała cichutko Ludmiła. - I wtedy ten duch mnie nie nawiedzi?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj, kochanie. - powiedziała słodko Fran. - Nawet cię nie tknie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tylko jeżeli tego nie wykonasz czeka cię gorsze życie niż ma teraz Gregorio wśród śmietników.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To... to jest coś jeszcze gorszego? - wyjąkała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest... jest - uśmiechnęła się smutno Camila.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to chyba trzeba. - chciała się uśmiechnąć, ale na ustach wyszedł jej grymas.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na początek spróbuj zrobić coś z tą paskudną raną. - zaproponowała Camila.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale jak? - zakłopotała się Ludmiła. Przyjaciele ponownie spojrzeli po sobie i zgodnie oznajmili:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musisz pocałować ją 268 razy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- 268? - zapytała nieprzytomnie Ludmiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- 268. - przytaknęła Fran.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy uśmiechnęli się chytrze i wyszli, by przypatrzyć się temu zza drzwi. Ludmiła nie protestowała, podeszła do Andresa, przykucnęła przy nim i oznajmiła:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę, wybacz mi. Muszę pocałować cię w tą chorą nogę 268 razy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Andres skomentował to pod nosem, ale nikt nic nie zrozumiał. Ludmiła wzięła głęboki oddech i zbliżyła usta do rany na nodze Andresa. Przyjaciele przyglądali się tej scenie z lekkim obrzydzeniem na twarzach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zrobi to? - wyszeptała przejęta Naty do ucha Maxi'ego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba tak. - odszepnął chłopak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- NA GACIE MERLINA! - usłyszeli przeraźliwy wrzask.</div>
<div style="text-align: justify;">
W drzwiach stał Leon. Jego mina mówiła sama za siebie - będzie miał traumę do końca życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>________________________________________________</b><br />
<b>Dość długo nie było rozdziału, ale w końcu się udało.</b><br />
<b>Dziękujemy za nominacje do Versatile i Libster coś tam. xD</b><br />
<b>Uzupełnimy to w wolnym czasie.</b><br />
<b>Mamy nadzieję, że ten rozdział wam się podobał. :)</b><br />
<b>Pozdrawiamy.</b><br />
<b>Dziewczyny Andresa</b></div>
Unknownnoreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-55647916312534461532013-07-29T12:11:00.001+02:002013-07-29T12:11:08.365+02:00Rozdział 3<div style="text-align: justify;">
- Maxi, proszę cię, ktoś musi. - Naty spojrzała na niego błagalnie. - Poza tym, to był twój pomysł. - dodała z błyskiem w oku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem. - uśmiechnął się. - Ja jestem geniuszem, ale nie zajmuję się czarną robotą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Maxi, musisz iść! Ja jestem kobietą! Lodówka to moje życie. - pisnęła Fran.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Właśnie, zrób to dla swojej głodnej przyjaciółki. - przytaknęła jej Camila.</div>
<div style="text-align: justify;">
Maxi zmarszczył brwi, rozważając za i przeciw. Jeszcze raz wyjrzał przez okno, myśląc, że można by było pójść do sklepu, ale zaraz zrezygnował z tego pomysłu. Ludmiła wpadła w taki szał, że to będzie prawdziwy cud, jeśli z biednego Andresa coś zostanie. Westchnął ciężko i skrzywił się na kolejny dźwięk dochodzący z kuchni. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, ale potem Naty da mi nagrodę. - zastrzegł, patrząc na swoją dziewczynę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Maxi! Na pewno nie dostaniesz takiej, jaką Violetta daje w tym momencie Leonowi. - oburzyła się Naty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O proszę! Już wyjaśnione, kto ma nieczyste myśli w tym związku. - sarknął Maxi. - I to na pewno nie jestem ja!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nieczyste myśli. - przedrzeźniła go Naty. - Marsz mi na wyprawę do lodówki, żołnierzu!</div>
<div style="text-align: justify;">
- A dostanę jakieś uzbrojenie? - zapytał chłopak.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niestety, to nie Europa, tutaj nie dostaniesz funduszu europejskiego. - pokręcił głową Broadway.</div>
<div style="text-align: justify;">
Maxi westchnął przeciągle, ubolewając nad swym losem - jego własna dziewczyna i przyjaciele wysyłają go na tak niebezpieczną wyprawę, która może pozostawić trwałe ślady na jego psychice i nie raczą go nawet odpowiednio uzbroić! Toż to skandal!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idę. - wymamrotał mimo tego, iż coś w jego głowie podpowiadało mu, że to, co zastanie w kuchni, całkowicie odbierze mu apetyt.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Da sobie radę. - usłyszał jeszcze głos Naty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na palcach przeszedł przez przedpokój i zatkał uszy, starając się nie dopuszczać do siebie dźwięków wydawanych kolejno przez Leona i Violettę. Przywarł do ściany odgradzającej go od kuchni i wziął głęboki oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, wchodzę, moglibyście przerwać?! - zawołał, mając nadzieję, że Leon nie postradał jeszcze zmysłów. Niestety - zero odzewu. Tylko te obrzydliwe jęki, od których robiło mu się niedobrze. - Dlaczego mi to robicie? - prawie wybuchnął płaczem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Maxi był już blisko załamania nerwowego. Jego uszy pękały po niezwykle głośnych dźwiękach, które w salonie wydawały się mniej ohydne. Tutaj wszystko było inaczej. Jęki były bardziej uwydatnione.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę Was. - zaskomlał Maxi. Cichy szelest. Zaraz? Co się dzieje?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież to jest nasz dom! - zawołała Violetta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Właśnie! Możemy tutaj robić co chcemy i nie musimy słuchać naszych przewrażliwionych przyjaciół! - dodał Leon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O, ktoś się tutaj stał odważniejszy! - prychnął Maxi. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, więc pomyślał, że Leon się zarumienił. Typowe dla niego. Maxi kontynuował:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cieszę się, że choć na chwilę przerwaliście, a mam dla was ogromną prośbę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego chcesz? - warknęła Viola.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostałem wystawiony na wielką próbę! - zawołał odważnie Maxi. - Musiałem tutaj przybyć, by dostać się do lodówki!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aha, powinna powstać nowa bajka. ,,Rycerz Maxi w poszukiwaniu lodówki". - zaśmiała się Violetta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ha ha ha. - powiedział sztucznie. - Chciałbym dostać trochę szynki i no nie wiem.. może JEDZENIA?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Właź szybko, bo Leon jest niezaspokojony. - machnęła ręką Violetta.</div>
<div style="text-align: justify;">
Leon jak zwykle się zarumienił, co wywołało atak chichotu u Violetty. Maxi skrzywił się i wszedł do kuchni, wstrzymując oddech. To, co zobaczył, może nie było aż tak złe, ale i tak wolałby wymazać ten obraz z pamięci. Leon pozbył się koszuli, lub zrobiła to Violetta, nie wnikajmy, miał rozczochrane włosy, a jego spodnie znajdowały się obecnie za nisko jak na gust Maxiego. Na kostkach! Równie dobrze mógł je całkiem ściągnąć!</div>
<div style="text-align: justify;">
- O mój Boże. - jęknął Maxi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No co? - zdziwiła się Violetta, która siedziała Leonowi okrakiem na kolanach. - Nigdy nie całowałeś się z Naty? - uniosła brwi, patrząc na niego z rozbawieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja... - zająknął się, zauważając, że kurtka, która Violetta miała na sobie, obecnie leży na podłodze. - Wiesz, ja chyba...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pospiesz się. - sarknął Leon, poprawiając się na krześle. </div>
<div style="text-align: justify;">
- To ja idę po tą szynkę. - zawołał Maxi. - Aż mi za was wstyd. Macie gości, a wy tutaj jakieś... jakieś igraszki sobie robicie!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idź. Po. Tą. Szynkę. Teraz. - powiedział przez zaciśnięte zęby Leon. Maxi kiwnął głową i pognał do kuchni. Po chwili cofnął się jednak i rzucił w ich stronę, spostrzegając, że Violetta już się przechyla, by pocałować Leona. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Poczekajcie aż wyjdę! - krzyknął. Na nic to się zdało, ponieważ oni już się do siebie przykleili i chyba nie mieli zamiaru odlepić. Podbiegł więc do lodówki i zgarnął prawie wszystko co w niej było. Powoli udał się w stronę powrotną. Znów usłyszał jęki. Bał się, że ta trauma już nigdy go nie opuści.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idę! - krzyknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapraszamy! - odparł Leon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale serio... Odświeżcie się i chodźcie z nami. Chyba wam się już chcę jeść... Prawda? - zapytał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No tak w sumie... To troszkę tak. - przyznała Violetta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale mi się nie chce! - zaoponował Leon. - Coś zaczęliśmy, to teraz skończmy. </div>
<div style="text-align: justify;">
- W nocy dostaniesz coś lepszego. - szepnęła mu na ucho Violetta, na co Maxi jęknął z obrzydzeniem. Leon znów się zarumienił, ale przystał na propozycję. Założył koszulę, podciągnął spodnie i poprawił włosy, po czym oświadczył, że jest gotowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No to chodźcie. - rzucił Maxi, wychodząc z kuchni. Gdy weszli do salonu, zastali przyjaciół roześmianych. Widać bawili się w najlepsze, podczas gdy Maxi przeżywał traumę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Udało mi się. - pochwalił się, dumny ze swego wyczynu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Piszczał jak mała dziewczynka. - zaśmiała się Violetta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie powiem już kto tam jęczał. - odciął się Maxi. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co z Andresem? - przerwał im Leon. - Zatłukła go pięściami?</div>
<div style="text-align: justify;">
Francesca wstała i podeszła do okna, by zobaczyć, jak rozwinęła się sytuacja między Ludmiłą a Andresem. Niestety, nie było ich w polu widzenia!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma ich. - stwierdziła zdziwiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No wiecie... Kto się czubi ten się lubi. - uśmiechnęła się chytrze Camila.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Że niby zawtórowali Leonowi i Violi? - zapytał Marco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O nie, o nie. Ja nie idę już nigdzie. - skulił się w kącie Maxi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po co miałbyś iść do ogródka? - Leon zmarszczył brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A jakby wam się zachciało pograć w piłkę w domu? - zląkł się Maxi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś ty, tym razem poszedłby Leon. - Francesca machnęła ręką.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ja?! - zawołał Leon. - Ja nigdzie nie idę! - bronił się. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, co Ludmiła zrobiła z jego najlepszym przyjacielem. Bo raczej wątpił w to, by chciała stłuc go na kwaśne jabłko tylko po to, żeby potem wycałować go za wszystkie czasy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uspokój się, Leoś. - szepnęła Violetta. Wszyscy spojrzeli na nich z obrzydzeniem, nie wiadomo dlaczego, bo przecież tylko chciała go uspokoić. Najwyraźniej będą mieli spaczenie do końca życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może chodźmy poszukać Andresa i Ludmiły? - zaproponowała Naty, wodząc wzrokiem po zebranych.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To chyba dobry pomysł, ale potrzebujemy czegoś do obrony. - zaznaczył Marco. Przyjaciele mu przytaknęli. Lepiej nie wystawiać się na gniew Ludmiły bez narzędzia, dzięki któremu nie będzie się całkiem bezbronnym.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale co możemy wziąć? - zapytał Broadway.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiecie... - uśmiechnął się chytrze Maxi. - Wroga najlepiej jest zwalczyć jego własną bronią. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wzrok każdego powędrował na wazony, które stały w idealnym porządku na jednej z górnych półek. Dziwne, że Ludmiła ich nie zauważyła. Spojrzeli na Leona. Chłopak był chwilowo niedostępny, ponieważ migdalił się do naszej uroczej Violetty. Dopiero, gdy poczuł na sobie czyiś wzrok, skierował oczy w ich stronę. Zapytał, jąkając się:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale... ale o co chodzi? Co wy ode mnie chcecie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Leonku, posłuchaj. Musimy pomóc Andresowi. Potrzebne są nam te wazony. - oznajmiła słodko Fran, wskazując na najwyższą półkę komody.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Leonku? - zapytała podejrzliwie Violetta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj, nie ma żadnego Leonka. - oznajmił Marco, przyciągając do siebie Francesce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- My po prostu potrzebujemy broni. - broniła się Francesca. - A Leonek nam ją udostępni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Leon. - poprawił ją Marco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, Leon. - westchnęła zrezygnowana Fran. - Możemy te wazony?</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak się zawahał - jeśli im nie pozwoli, i tak je wezmą, prawda? Francesca zadała więc pytanie, na które odpowiedź wcale nie jest potrzebna. Bez sensu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No... Możecie. - odparł, przeciągając dłonią po włosach. Niedługo zdemolują mu cały dom, oczywiście za jego pozwoleniem. Przyjaciele krzyknęli triumfalnie i każdy zdjął z półki po jednym wazonie. Nawet Violetta chciała się uzbroić, ale niestety nie mogła sięgnąć. Leon ją podsadził, po czym tak wyposażona grupka przyjaciół wyszła na świeże powietrze. Francesca rozejrzała się konspiracyjnie, oceniając ich sytuację, po czym odezwała się szeptem:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Droga wolna.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzimy. - odszepnęła odrobinę ironicznym tonem Camila. Po tej krótkiej wymianie uwag między przyjaciółkami, wszyscy ruszyli na tyły domu. Violetta wyjrzała ostrożnie zza ściany, starając się nie rzucać w oczy. Nie zobaczyła tam nic podejrzanego, tylko rozwalonego grilla.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Leoś, czy ty nie naprawiałeś tego grilla? - zapytała, marszcząc brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakiego grilla? - zaciekawił się. - O cholera jasna! - złapał się za głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Leon, spokojnie. - oznajmiła Naty. - Na wojnie zawsze ponosi się straty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy przytaknęli. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No, ale te wazony... i... i grill. - jęczał Leon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj tam, wszystko odkupimy. - uspokoiła go Violetta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Za nasze pieniądze?! - zawył Leon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, no co ty! - wykrzyknęła Viola. - Sponsorami są oni. - wskazała na grupkę przyjaciół.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No już dobrze, dobrze. - uśmiechnęła się Fran. - Teraz chodźmy ratować Andresa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To trochę podejrzane. - zakomunikował Marco. - Cały czas o nim gadasz i mówisz, że trzeba mu pomóc. Czy ja o czymś nie wiem?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Andres?! Podziękuję. - oznajmiła Fran. - No tak, ale o niektórych rzeczach nie wiesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Marco zrobił zdziwioną minę, ale postanowił nie drążyć się dalej w temat. Pewnie nie byłoby dla niego dobrze, gdyby się dowiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Na ,,trzy" idziemy. - oświadczyła Camila. - Raz... - wyliczyła. - Dw...</div>
<div style="text-align: justify;">
Na ten sygnał wszyscy wyruszyli do przodu, zgniatając dziewczynę. Obolała podniosła się z ziemi. Gdyby wzrok mógł zabijać wszyscy byliby już martwi. Popędziła za nimi, a to co zobaczyli było zdumiewające. Andres wyglądał, jakby już dawno się poddał, a na twarzy Ludmiły malował się wyraz samozadowolenia. Jasne stało się, że blondynka użyła grilla do dobicia chłopaka, ale nie wyglądało na to, żeby zadała mu tym narzędziem jakieś poważniejsze rany. To już raczej sam grill bardziej ucierpiał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć, przyszliście popatrzeć?! - zawołała Ludmiła, machając do nich z uśmiechem na twarzy. - I po co wam te wazony?! - zdziwiła się. Przyjaciele jak na komendę wystawili swoją "broń" przed siebie i zbliżyli się do poturbowanego Andresa i zadowolonej Ludmiły.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co mu zrobiłaś? - zapytała podejrzliwie Camila. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Oooo... - blondynka machnęła ręką. - Nic takiego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wygląda, jakby umierał. - Maxi trącił go butem, a ten jęknął z bólu. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Maxi! - zrugała go Naty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież to są tylko lekkie zadrapania. - zaoponowała Ludmiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lekkie zadrapania?! - zawołał Leon. - Tłukłaś go obrazem! </div>
<div style="text-align: justify;">
- Naszym obrazem! - wykrzyczała Violetta.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O! - uśmiechnął się do niej Leon. - Widzę, że udziela ci się coś ode mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- W końcu ja też mam prawo się trochę podenerwować i mam nadzieję, że mnie potem uspokoisz. - odparła Violetta, mrugając do Leona. Ten jak zwykle się zarumienił, ale Andres nie miał nawet siły, by wystawić kciuka w dół.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zanieśmy go do domu. - zaproponował Broduey, wskazując Andresa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ja jeszcze nie skończyłam! - pisnęła Ludmiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Trudno, mamy tutaj cierpiącego. - dopowiedziała Naty.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już dobrze, zabierzcie go do domu. - powiedziała smutno Ludmi. - Dokończymy później. - uśmiechnęła się chytrze. Wszyscy spojrzeli na nią z grobowymi minami. Nikt nie miał ochoty na kolejne sprzątanie Andresa. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto go weźmie? - zapytała Francesca. - Jacyś chętni? - odezwała się, gdy nikt się nie odważył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze, ja mogę. - na przód wyszedł Leon.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Brawo! - zawołała Viola. - Mój dzielny Leon.</div>
<div style="text-align: justify;">
Leon tylko się uśmiechnął i dźwignął na ręce Andresa. Musiał przyznać, że jego przyjaciel ważył więcej, niż się spodziewał. Cóż, nigdy nie planował, że będzie go nosił na rękach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idziemy ludzie! - zarządziła Camila. Wszyscy podążyli za Leonem. Po chwili Andres leżał już wygodnie (chyba) na łóżku w salonie, a przyjaciele próbowali oszacować, jak wielkie uszczerbki na ciele poniósł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ludmi, podrapałaś go po twarzy? - zdziwiła się Naty, przyglądając się zadrapaniom na policzkach Andresa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedy zepsuł się grill. - wyjaśniła blondynka, piłując paznokcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aaaa! - wrzasnął nagle Maxi. - To krew!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Krwi się boisz? - Ludmi zmarszczyła brwi, przyglądając się Maxiemu z powątpiewaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś ty mu zrobiła z nogą?! - zawołał, łapiąc się za głowę. Przyjaciele zebrali się wokół Andresa i przyjrzeli się dokładniej miejscu, w którym jego dżinsy się podarły. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Czym to zrobiłaś? - zaciekawił się Marco, na co Francesca trzepnęła go mocno w ramię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aaa! To! - zawołała uśmiechnięta. - To zostanie moją słodką tajemnicą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy spojrzeli po sobie nerwowo. To było bardzo podejrzane. Ludmiła była osobą chytrą, ale czasem naprawdę potrafiła zadziwić każdego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze, niech tak będzie. - powiedziała wolno Francesca. - Może zadzwonimy po lekarza? - zapytała się wszystkich.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co powiemy? Te obrażenia są poważne. Lekarz będzie coś podejrzewać i może wezwać policję! - zawołał Marco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę iść do więzienia! - krzyknęła Ludmiła. - Ja chcę go jeszcze pobić!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogłabyś okazać trochę skruchy! - zrugał ją Leon, pochylając się nad raną na nodze Andresa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>_________________________________________________</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>I wreszcie jest, tak wyczekiwany rozdział trzeci! xD</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Przepraszamy, że tak długo. :)</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Chyba jest długi, więc nie jest źle. </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Dziękujemy za tak wiele komentarzy pod ostatnim rozdziałem, za dodawanie się do obserwatorów i za tyle wyświetleń! Jesteście wspaniali! <3</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Nie wiem czy zauważyliście, ale zakładka "<a href="http://uroda-andreasa.blogspot.com/p/postacie.html" target="_blank">Postacie</a>" została zaaktualizowana. ;)</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Następny rozdział niebawem. :*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Pozdrawiamy!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Dziewczyny Andresa</b></div>
Unknownnoreply@blogger.com32tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-88900873535353335522013-07-23T12:57:00.003+02:002013-07-23T12:57:56.054+02:00Rozdział 2<div style="text-align: justify;">
Andres wiedział, że Ludmiła była zachwycona pocałunkiem z bogiem, czyli nim samym. Pewnie opisze to w pamiętniczku jako najlepszy dzień jej życia. Niestety chyba się trochę zawstydziła, co swoją drogą było kompletnie nie w jej stylu, bo oderwała się od niego jak oparzona. Odskoczyła w bok i wpadła na kanapę, prosto na Maxiego i Naty. Andres uśmiechnął się szeroko i już chciał dokończyć to, co zaczęli, gdy nagle Ludmiła schowała się za kanapę. Wszyscy patrzyli na ten incydent z otwartymi oczyma. Każda dziewczyna z tego towarzystwa była kuszona przez Andresa, ale najwidoczniej Ludmiła była tą jedyną. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Odczep się ode mnie! - pisnęła Ludmiła. Andres wziął to jednak za przejaw pożądania i jeszcze szerzej się uśmiechnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No chodź, kochanie. Wiem, że tego chcesz. - mówił namiętnie brunet.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Andres... - zaczął niepewnie Leon, wiedząc, że jeśli Ludmiła wpadnie w furię, nie będzie dobrze z nimi wszystkimi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej, ty się możesz zabawiać z Violettą, ja też chcę mieć coś od życia. - zaoponował Andres, ponownie odwracając się do blondynki. Leon spłonął znowu rumieńcem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- I nie rumień się. - dodał jeszcze brunet, nawet nie patrząc na przyjaciela.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludmiła kryła się za plecami Marca i wcale nie chciała go puścić. Francesca głaskała ją delikatnie po włosach, co jakiś czas uspokajając jej zszarpane nerwy. W końcu Ludmiła wstała i chwiejnym krokiem skierowała się w stronę Andresa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzisz? Po co się było tyle kryć! - zawołał i rozłożył ramiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludmiła podeszła i uśmiechnęła się zalotnie, mówiąc:</div>
<div style="text-align: justify;">
- No tak, kochanie. Dopiero teraz przejrzałam na oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak już zamknął oczy do pocałunku, ale Ludmiła zrobiła kompletnie coś innego. Zamachnęła się i pięścią walnęła go w twarz. Zszokowany zatoczył się w tył, gdzie podparł się o stolik, przy okazji zrzucając z niego wazon z kwiatami. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej! - zawołał oburzony Leon. - Mój ulubiony wazon! - jęknął. Violetta ponownie coś mu szepnęła do ucha, dzięki czemu się uspokoił. Andres podniósł się chwiejnie na nogi, po czym spojrzał na Ludmiłę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja rozumiem, że mnie pragniesz, ale nie musisz być aż tak brutalna. - wybełkotał, trzymając się ręką za twarz. Ludmiła była zziajana, więc powiedzenie czegokolwiek było dla niej za trudne. Wzięła z okna doniczkę i rzuciła nią prosto w Andresa. Leon ponownie wykrzyknął:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, no, ludzie! To mój dom i moje kwiatki, czaicie?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będę musiała go przez całą noc uspokajać! - pisnęła Violetta i przytuliła chłopaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej! Ludmiła! Tam stoi fotel! - zawołał Broadway. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tylko nie fotel! - wrzasnął Leon. - No chyba nie będziesz rzucać fotelem?! - złapał się za głowę. Ludmiła wzięła do ręki kolejną doniczkę i odwróciła się do poturbowanego Andresa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ta doniczka, błagam! - krzyknął Leon, ale było już za późno. Kwiatek wraz z ziemią wyleciał w locie z doniczki i rozpłaszczył się, jakby w zwolnionym tempie, na twarzy Andresa, po czym dało się słyszeć cichy jęk i chłopak upadł na podłogę, gdy doniczka ugodziła go w samo krocze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz tego się nie da odratować! - zawołał wkurzony Leon. - Teraz nie będzie już żadnego procesu fotosyntezy! - chłopak wyszedł z pokoju, a za nim popędziła zmartwiona Viola.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wow! Ludmiła! Teraz to on już się z tego nie pozbiera. - uśmiechnął się Maxi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możliwe. Jeżeli jednak tak nie będzie, to przenosimy się do waszego domu. Tu zabrakło już doniczek. - sarknęła. Maxi skulił się w kącie, chyba mając nadzieję, że Ludmiła zapomni o tym, co przed chwilą powiedziała. Blondynka rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu kolejnej broni, którą mogłaby wykorzystać przeciwko Andresowi. Jej wzrok spoczął w końcu na małym, wymyślnym wazonie. Od razu podeszła do niego, zważyła w dłoni i uśmiechnęła się chytrze. Dosyć ciężki, przemknęło jej przez myśl. W momencie, gdy już miała nim rzucić, z kuchni dobiegł ich wszystkich dźwięk, którego nie można pomylić z niczym innym. Najwyraźniej Violetta postanowiła pocieszyć Leona. Andres ostatkami sił krzyknął:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tylko tak dalej, Leon!</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludmiła za karę, że się odzywa, rzuciła w niego wazonem. Chłopak zajęczał z bólu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej! Pomocy! Nie mam już amunicji. - pisnęła Ludmiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest jeszcze ten duży obraz. - Camila wskazała na niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja zaraz wam dam obraz! - zawołał Leon, a jego głos świadczył tylko o zmęczeniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cicho, cicho Leoś! - krzyknęła Ludmiła. - Violetta ucisz go! </div>
<div style="text-align: justify;">
Jak na zawołanie Leon zamknął się i nie mówił już nic o obrazie. Ludmiła więc bez przeszkód mogła podejść do niego i zdjąć go ze ściany. Skrzywiła się, gdy usłyszała kolejny dźwięk dobiegający z kuchni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciszej tam! - krzyknęła z odrazą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sama kazałaś mi go uciszyć, całkiem cicho nie może być! - odkrzyknęła Violetta.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludmiła pokręciła głową z dezaprobatą, ale ponownie skupiła się na swoim zadaniu. Spojrzała na Andresa, który leżał na podłodze i jęczał z bólu. Chyba powinna poczuć coś na rodzaj litości... Ale dziwnym trafem, nic takiego nie poczuła, więc zamachnęła się, by znowu trafić go w krocze. Niestety, nie udało się. Obraz rozbił się o podłogę z hałasem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Już wam więcej nie pozwolę, oj nie pozwolę! - zawołał Leon, który stał u progu. Miał gołą klatę i rozpięte spodnie. Jego włosy były w dziwnym nieładzie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Leoś, to tylko obraz. - próbowała go uspokoić Viola. - Dokończmy. - powiedziała ciszej, ale i tak wszyscy ją usłyszeli.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tutaj dzieje się zbrodnia. Nie mogę tak tego zostawić! - krzyknął. Andres podniósł kciuka do dołu, by pokazać, że źle się zachował. Chyba nie miał siły na powiedzenie czegokolwiek. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ja jeszcze nie skończyłam. - uśmiechnęła się szyderczo Ludmiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja też! - pisnęła Violetta, uczepiona ramienia Leona. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Violu... - wziął Ludmi i Andresa za rękę. - Zaprowadzę was tam, gdzie będziecie sobie rzucać przedmiotami do woli.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poprowadził ich czym prędzej do ogrodu na tyłach domu, po czym pomachał im na pożegnanie i na wszelki wypadek zabrał ze sobą grilla. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tutaj nie ma czym rzucać! - wrzasnęła Ludmiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sorki, ale wracam do mojej bogini! - zaśmiał się Leon, wbiegając do domu. Andres uniósł dwa kciuki w górę, sygnalizując przyjacielowi, że tak zachowuje się prawdziwy mężczyzna. Niestety po chwili przypomniał sobie, w jakiej sytuacji się znajduje. Spojrzał z przestrachem na Ludmiłę i uśmiechnął się do niej, mając nadzieję, że jakoś ją udobrucha. Nic z tego - jak Ludmiła wpadnie w szał, to nic jej nie powstrzyma.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma tu czym rzucać... - zamyśliła się blondynka. - Ale jakoś sobie poradzę. </div>
<div style="text-align: justify;">
Podeszła powoli do Andresa, ciągle patrząc mu w oczy. Trochę go przerażał jej wzrok, ale postanowił być silny. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ludmi, kochana, a może... - zaczął, ale nie dane mu było skończyć to zdanie. Ludmiła zamachnęła się i wymierzyła mu siarczysty policzek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak śmiesz się do mnie odzywać?! - wykrzyknęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale kochanie... - piszczał Andres.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kochanie? Kochanie?! Ja ci zaraz dam kochanie! - powiedziała Ludmiła, a po chwili rzuciła się na bezbronnego chłopaka. Szarpaninę przyglądali z okna przyjaciele owej dwójki. Mieli przy sobie popcorn, więc wyglądało to jakby na Cartoon Network leciała dobra kreskówka z udziałem Toma i Jerry'ego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak myślicie ile wytrwają? - spytała podekscytowana Francesca.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja to bym się bardziej zastanawiała nad tym ile Leon wytrzyma z Violettą. - powiedziała Naty, słysząc jęki z kuchni. - To się robi ohydne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Są młodzi, niech się wyszumią. - poprawił włosy Marco.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mamy nadzieję, że jeszcze uda mu się zobaczyć odważnego Leona. - stwierdziła Camila.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Miejmy nadzieję. - Francesca pokiwała głową, po czym skrzywiła się na kolejny dźwięk dobiegający z kuchni. W tym czasie Ludmiła zdążyła już zmęczyć Andresa, który z tego wszystkiego przestał się nawet bronić. Między jękami bólu mamrotał coś pod adresem blondynki, ale ona nie zwracała na to uwagi. Wolała zająć się okładaniem go po brzuchu, co, jak zauważyła, wywoływało więcej bólu niż strzelanie go z liścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mój cukiereczku, moja Ludmiłko. - mamrotał Andres.</div>
<div style="text-align: justify;">
- CUKIEREK? LUDMIŁKA?! - zawyła blondynka. Dziewczyna znów rzuciła się na bruneta. Przyjaciele zgodnie uznali, że to tak, jakby powtórzyć Sylwestrową Moc Przebojów w Nowy Rok. Nuda...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co będziemy robić? - zapytał Broadway.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ludmiła nigdy się nie zmęczy, a ja nie mam zamiaru patrzeć na jedno i to samo. - powiedziała Naty. Wszyscy przytaknęli jej. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Właściwie... To my tutaj jesteśmy uwięzieni... Przez okno nie możemy wyjść, bo Ludmiła w tej brutalności może zostawić nam uszczerbek na ciele. Przez drzwi też nie wyjdziemy, bo trzeba przejść przez kuchnię, a ja nie chcę mieć traumy do końca życia... - posmutniał Marco. Przyjaciele jakby na zawołanie umilkli, trawiąc jego słowa. Rzeczywiście - żadnej drogi wyjścia. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej... - skrzywiła się Naty. - Mówcie coś, zagłuszmy te ich jęki, błagam. - jęknęła z obrzydzeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, to może pośpiewajmy? - zaproponowała Camila.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, to chyba dobry pomysł. - przyznała jej rację Francesca. - A co jak zgłodniejemy? - uzmysłowiła sobie nagle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O mój Boże! - zawołał Marco, łapiąc się za głowę. - Umrzemy tu z głodu! </div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba, że ktoś zaryzykuje i tam pójdzie. - odezwał się Maxi. Wszyscy jak jeden mąż zrobili krok w tył, więc wyszło na to, że Maxi był jedynym chętnym. </div>
<div style="text-align: justify;">
- EJ! Dlaczego ja? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>______________________________________________________</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Tam tara dam!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Prezentujemy wam drugi rozdział naszej zwariowanej historii!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Jak widzicie, akcja się rozwija i w następnym rozdziale bohaterowie będą musieli zmierzyć się z problemem braku jedzenia. xD</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>A tak na poważnie: dziękujemy wam serdecznie za ponad tysiąc odwiedzin! :D</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Tak więc czekajcie na trzeci rozdział cierpliwie i komentujcie ten. :P</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Pozdrawiamy!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Dziewczyny Andresa</b></div>
Unknownnoreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-47848068912938611752013-07-20T11:39:00.000+02:002013-07-20T11:43:49.561+02:00Rozdział 1<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"> Andres stał pod domem i już chciał dzwonić, gdy drzwi otworzyła mu przed samym nosem Ludmiła. Oszołomiony jej urodą, zagwizdał przeciągle, a raczej spróbował, bo skończyło się na tym, że opluł blondynkę. Chłopak spojrzał nerwowo na dziewczynę. Trzy... Dwa... Jeden... </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Uciekaj. - powiedziała spokojnie. - Gdy cię złapie, nie będzie już tak dobrze!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Andres, spłoszony jej stanowczością, wbiegł szybko do domu. W wejściu do salonu wpadł na Leona. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Hej! - krzyknął przyjaciel. - Dlaczego Ludmiła wybiegła na podwórko?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Brunet udał zamyślonego i popukał się palcem w brodę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- No, nie wiem... - odparł. - Może wystraszyła się kosmitów? - zaproponował, na co Leon uderzył się otwartą dłonią w czoło.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Tak, Andres. To na pewno to. - powiedział sarkastycznie Leon.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Leoś! - krzyknęła Violetta z kuchni. - Czas na co codziesięciominutowego całusa!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Andres tylko wzruszył ramionami, gdy jego przyjaciel popędził do kuchni. Wparował do salonu i z wielkim uśmiechem na twarzy przywitał się z resztą przyjaciół. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Ludziska moje kochane! - zawołał. - Przybyłem! - dodał, a wszyscy się roześmiali.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- O królu nasz! - krzyknął rozbawiony Marco. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Bez ciebie nie mogliśmy przeżyć choć jednego dnia. - zachichotała wesoło Naty.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Chłopak napuszył się jak paw pod wpływem ich pochwał. Choć dobrze wiedział, od zawsze, że ludzie tęsknią za nim, to jednak pokrzepiło to jego dumę. Kochał ten stan. Czuł się jak ryba w wodzie. Jego poddani to wspaniali ludzie. Zawsze umieją go docenić. I to właśnie jest najlepsze w byciu idealnym - ludzie cię kochają! Król Andres - jak to pięknie brzmi. Powinni mu zrobić sesję zdjęciową. Gdzieby umieścić te zdjęcia? W końcu doszedł do wniosku, że Plyboy będzie najlepszy. O tak, wreszcie ludzie zobaczą jego piękne ciało w całej okazałości - a może kupi jeden numer i ofiaruje go Ludmile? A nie lepiej byłoby, gdyby dał jej jedno, wielki zdjęcie i włożył je do ramki, a dziewczyna powiesiłaby je sobie nad łóżkiem? Cokolwiek zrobi, blondynka i tak będzie zachwycona. Pewnie jest jej trudno nie rzucić się na niego i nie zacząć rozbierać go w przedpokoju. A do tego jeszcze w mieszkaniu Leona... No przecież to niestosowne! A właśnie za to Andres kocha swoją Ludmi - jest niebywale opanowana. A przy okazji jest uroczą kobietą, która wie czego chce, a pragnie boga Andresa. Długo jej nie ma, pewnie przypudrowuje swój prosia... tfu! zgrabny nosek. Andres usiadł obok rozchichotanej Naty i uśmiechnął się do niej, w swoim mniemaniu powalająco. No bo jakże inaczej, przecież jest królem, bogiem i... kto wie czym jeszcze! Obok niego chciał usiąść Maxi, ale powiedział mu:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Wiem. Dla ciebie jestem królem, ale nie mogę sprawić ci tej satysfakcji, którą byłoby siedzenie obok mnie. To miejsce jest dla królowej. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Maxi zmarszczył brwi i założył ręce na pierś.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Ale Ludmiły tu nie ma. - zaprotestował. Rzeczywiście, blondynki nie było widać. Znikła gdzieś nagle i aż dziw, że jeszcze nie wróciła, aby nakrzyczeć na Andresa. Przecież ona tak lubi na niego krzyczeć! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Naprawdę, wiem, jak musi cię to boleć, ale to moja kobieta. Sam rozumiesz... to mój obowiązek. - powiedział dumnie brunet. Maxi zmarszczył brwi i ze zrezynowaniem usiadł koło Naty. Oboje wybuchnęli śmiechem, trzymając się za ramiona, by nie upaść na podłogę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Co was tak bawi? - do pomieszczenia wszedł Leon z chichoczącą Violettą u boku.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Wszyscy spojrzeli na niego dziwnie, ale starali się nie okazywać rozbawienia. Nawet Naty i Maxi się uspokoili, a wszystko po to, żeby Leon nie zorientował się, że całe usta ma wysmarowane czerwoną szminką Violetty. Widać bardzo dobrze się bawili w kuchni pod nieobecność innych.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">,,- Moja krew. - pomyślał Andres o przyjacielu. - Uczeń przerósł mistrza.“</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Violetta zyskała pewność siebie, więc nawet się nie zarumieniła. Za to Leon spalił buraka.... bardzo dorodnego buraka. Andres mrugnął w stronę Violi. Świetnie się spisuje. Teraz Leon już nigdy nie oderwie od niej wzroku. Do pomieszczenia weszła Ludmiła. Brunet miał nadzieję, że nie widziała znaku wysłanego Violetcie. Byłaby scenka zazdrości, oj byłaby. Blondynka rozejrzała się po pokoju i zatrzymała wzrok na Leonie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Słyszałam wszystko. - oświadczyła z błyskiem w oku, na co Leon jeszcze bardziej się zarumienił, a Violetta ponownie zachichotała.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Leon, jesteś moim zastępcą! Nie możesz być taki nieśmiały. - powiedział oburzony postawą przyjaciela Andres.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- No wiesz... Panuję nad sytuacją. - wyjąkał. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Andres i tak wiedział, że chłopak będzie wieczną studnią wstydliwości. Nie, to wcale nie było słodkie. O to trzeba się było martwić! Może powinien zafundować mu kurs pewności siebie? To na pewno nie jest drogie. Tylko trochę chęci i proszę! Można osiągnąć wszystko! W końcu on zdołał zostać królem, więc...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- No, siadajcie. - zaśmiała się Francesca. - Nie będziecie tak tu stać w nieskończoność! - poklepała zachęcająco miejsce obok siebie. Violetta pociągnęła Leona za rękę i po chwili oboje siedzieli już na kanapie w otoczeniu przyjaciół. Dziewczyna mruknęła mu coś do ucha, a chłopak znów się zarumienił. Andres pokręcił głową na znak, że nie popiera takiego oddziałowywania emocji u przyjaciela. Potem skierował swój wzrok na Ludmiłę stojącą u drzwi i uniósł zachęcająco brwi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Ludmi, siadaj obok mnie, zarezerwowałem dla ciebie specjalnie to miejsce. - powiedział Andres, z przekonaniem, że to wyznanie powali Ludmiłę na kolana. Blondynka jednak tylko wywróciła oczami.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Po moim trupie usiądę obok ciebie, jeszcze znowu mnie oplujesz i zepsujesz mi makijaż... - prychnęła z obrzydzeniem. Już po jednym zdaniu wyczytał z jej twarzy, że nie może się powstrzymać, by nie podejść i nie wtulić głowy w jego silny tors. Dlaczego ona wszystko robi na pokaz? Biedna dziewczyna, nie wie czego chce. Tylko, że Andres na jej miejscu od razu wybrałby siebie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Wiem, że tego chcesz. - stwierdził chłopak, patrząc na Ludmiłę badawczo. - Nie wstydź się, Leon i Violetta mogą się obściskiwać w kuchni, a ty nie możesz usiąść obok swojego księcia? - poruszał dziwnie brwiami. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Obściskiwać się i wydawać dziwne dźwięki! - zaznaczyła roześmiana Francesca, puszczając oczko do Leona. Andres spojrzał na Leona i aż zadławił się śliną ze złości:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">- Noż po prostu, Leon. Nie możesz rumienić się za każdym razem! Patrz, jak król całuje królową.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Brunet jednym susem był już obok Ludmi, która nie wiedziała, co dzieje się wokoło niej i dała się pocałować. Przyjaciele uznali, że Andres naprawdę wczuł się w rolę. A może to nie była żadna gra aktorska? Każdy dobrze wiedział, że ,,król" ma chrapkę na ,,królową". </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">_____________________________________________</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">I jest!</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Mamy nadzieję, że spodoba wam się pierwszy rozdział naszego opowiadania. :)</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Jak widzicie, dużo się dzieje. ;D</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">W następnym rozdziale dowiecie się między innymi, jak Ludmiła zareaguje na zachowanie Andresa. </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Dziękujemy za wszystkie komentarze, wejścia i ogólnie jesteście kochani! <3</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Drugi rozdział niebawem. </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;">Dziewczyny Andresa</span></b></div>
Unknownnoreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-83309860046503863012013-07-18T12:06:00.001+02:002013-07-18T12:50:59.375+02:00Prolog<div class="MsoNoSpacing">
<div style="text-align: justify;">
Minęło siedem lat. Grupka przyjaciół nie zmieniła się, ani trochę, a w szczególności nasz kochany Andres. A mianowicie nadal wpada on na głupie pomysły, gada bzdury i nigdy nie wie o co chodzi. Każda jego decyzja jest kompletnie nieprzemyślana i spontaniczna. W głowie zakręciła mu piękna złotowłosa Ludmiła Ferro. Niestety, jest ona także zarozumiała i nie ma ochoty na choćby rozmowę z biednym, zakochanym Andresem. Chłopak jest jednak silny i nie ustępuje jej kroku. Chce być jak najbliżej swojej miłości. Ciągle próbuje jej imponować swoim charakterem, humorem i oczywiście (jak każdy wie) urodą. Świetną okazją do zbliżenia się do dziewczyny okazuje się impreza, którą organizuje Leon. Andres ma w głowie już cały plan działania, który obmyślił podczas robienia kanapki z ogórkiem. Chłopak uważa, że potworną męczarnią jest bycie tak genialnym i przystojnym. Ogłasza więc wszem i wobec, że przybędzie na przyjęcie przyjaciela, zaszczyci ich wszystkich swą obecnością i zdobędzie serce pięknej Ludmiły. Ona tylko wywraca oczami. Andres ciągle rozmyśla nad tym, jaką idealną parą by byli. Prawie jak Zeus i Hera, prawie jak Justin Bieber i Selena Gomez. Musi tylko przekonać swą Julię, że jest jej Romeem. A wtedy wszystko będzie jak w Disneylandzie. Po zjedzeniu pysznej kanapki z ogórkiem przystępuje więc do przygotowań do imprezy. Oczywiście, i tak jest piękny, ale postarać się trzeba. Bycie takim urodziwym to talent, a talent trzeba rozmnażać. Ludmiła musi więc zgodzić się na jego propozycję. Nikt nie odmówiłby posiadania takich dzieci, jakie będą te jego. Zapowiada się bardzo miły wieczór.</div>
</div>
<br />
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<o:p> _________________________________</o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<b>Proszę bardzo!<br />Prezentujemy Wam prolog, który hmmm... jest pomysłowy i przepełniony skromnością Andresa. : ) </b></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<b>Zapraszamy do komentowania. :D</b></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<b>Rozdział pierwszy niebawem. :D</b></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<b>Dziewczyny Andresa</b></div>
Unknownnoreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7509238188793968946.post-45968652585061854692013-07-16T15:06:00.001+02:002013-07-16T15:06:33.422+02:00WstępHej! Tutaj <b>Dziewczyny Andresa</b>. :D<br />
Chyba dobrze nas znacie. :D<br />
Xenia z bloga: <a href="http://violetta-i-leon-forever.blogspot.com/">http://violetta-i-leon-forever.blogspot.com/</a><br />
oraz<br />
Maddy z bloga: <a href="http://vilu-y-leon.blogspot.com/">http://vilu-y-leon.blogspot.com/</a>.<br />
Jak widzicie postanowiłyśmy połączyć siły. :D<br />
Co z tego wyjdzie? Na pewno ciekawa mieszanka.<br />
<br />
<b>Czego możecie spodziewać się na tym blogu? </b><br />
Dużej dawki humoru i dziwnych zdarzeń dotyczącej całej grupy przyjaciół z ,,Violetty", a w szczególności Andresa.<br />
<br />
<b>Dlaczego <i>Dziewczyny Andresa</i>?</b><br />
Ten chłopak to bomba dowcipu. Nie da się go nie lubić. Zresztą... Andres musi mieć dziewczyny, prawda?<br />
Xenia i Maddy...<br />
Maddy i Xenia...<br />
Szalone! :D<br />
<br />
<b>Parringi:</b><br />
<b>-</b>Violetta i Leon,<br />
-Naty i Maxi,<br />
-Francesca i Marco,<br />
-Camila i Broadway,<br />
-Lara i Diego,<br />
-Ludmiła i Andres,<br />
-Tomas (forever alone. :D).<br />
<br />
<b>Akcja opowiadania:</b><br />
Każdy z naszych uroczych i pięknych bohaterów ma po 25 lat. Nie posiadają oni jeszcze dzieci (no Tomas, by sobie z poduszką nie zrobił, c'nie?). Akcja będzie się działa w wielu, dziwnych miejscach. Opowiadanie będzie wręcz kipiało humorem. My już się o to z Maddy postaramy. :D<br />
Andres ubarwi nasze opowiadanie, więc ten blog jest bardziej poświęcony jemu, o czym będzie świadczył prolog. :)<br />
Narracja będzie trzecioosobowa, czyli z perspektywy obserwatora. :D<br />
<br />
<b>Sprawy organizacyjne:</b><br />
-Wygląd bloga jest (chyba) tymczasowy. Chciałybyśmy go jeszcze ulepszyć. Na razie robimy obrazek do nagłówku. Męczymy się i myślimy, jakby to zrobić, by pięknie wyszło.<br />
Pomyślałyśmy sobie, że może wśród Was jest osoba, która wykonałaby nam taki szablon lub poprosiła kogoś znajomego, by to zrobił. Byłybyśmy naprawdę wdzięczne. :)<br />
-Życzcie nam szczęścia, bo możemy umrzeć ze śmiechu przez te rozmowy na gg.<br />
No bo looknijcie:<br />
<br />
<b>Xenia: </b>Lecim dalej. Co z Tomasem?<br />
<b>Maddy: </b>Ymmm, a on niech będzie z... sam. xD Nic mi do głowy nie przychodzi w związku z nim.<br />
<b>Xenia: </b>T<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">aaak. O</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">n jest taki hmmm... Niech zostanie forever alone z tym gównem na czole. xd</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Maddy: </b>Właśnie!</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Xenia: </b>Dobra, dalej lecim. Diego + ...</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Maddy: </b>... Lara? xD</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Xenia: </b>Ej! Weź, niech Tomas i Diego będą gejami! xD</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Maddy: </b>Okej! :D</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Xenia: </b>Ej! Serio? Byłoby śmiesznie! Ale myślę, że L</span>ara byłaby najodpowiedniejsza.<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Maddy: </b>To może Tomas gej, a Diego z Larą? :D</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Xenia: </b>Nie, no. Żartowałam! :D</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><br /></span>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Xenia: </b>A tak wgl, gdzie mieszkasz? :)</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Maddy: </b>Kielce :D</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Xenia: </b>Ło la Boga! Ja koło Piotrkowa Tryb. xd</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Maddy: </b>Co? To blisko! :D</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Xenia: </b>Wiem, ale lubię pisać ,,Ło la Boga!" :D</span><br />
<br />
Nie no naprawdę. Módlcie się za nas. :D<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b>Z OSTATNIEJ CHWILI!</b></span><br />
Prolog ukaże się tutaj w czwartek. Czekajcie, więc cierpliwie!<br />
<br />
Kochamy Was!<br />
Dziewczyny Andresa, czyli Maddy i Xenia. :)<br />
<br />
<br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDPYfBzYgXfY1LttYq8hqsPEYId1rg8O68FuUwlfLRaykZPsK-2G3CnI2WNqqJM6xa8nvXO0r5jlkwu8LuUyBqePIyGxw8yEp_8ROn99LvWSB6lCOBmWSUEBl3Zb1zpapNQRovHloiVKjo/s1600/tmp_gfs1373811597_v2_output.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDPYfBzYgXfY1LttYq8hqsPEYId1rg8O68FuUwlfLRaykZPsK-2G3CnI2WNqqJM6xa8nvXO0r5jlkwu8LuUyBqePIyGxw8yEp_8ROn99LvWSB6lCOBmWSUEBl3Zb1zpapNQRovHloiVKjo/s1600/tmp_gfs1373811597_v2_output.gif" /></a></div>
Unknownnoreply@blogger.com9