niedziela, 28 września 2014

Rozdział 10

UWAGA!
NIESAMOWICIE PRZERAŻAJĄCO KRÓTKI ROZDZIAŁ!!!


- Czego znowu chcecie? - wyrwała się Ludmiła.
Violetta rzuciła jej mordercze spojrzenie. Policjanci w ich domu (znowu), a ona odzywa się do nich, jakby nie mieli możliwości zakłucia ich wszystkich w kajdanki i zaprowadzenia na komisariat.
- Sąsiedzi skarżą się na hałasy dochodzące z tego domu. - odezwał się jeden z policjantów. - A skoro się już znamy, to stwierdziliśmy, że nie zaszkodzi państwa znów odwiedzić.
Ludmiła zachichotała ironicznie.
- Proszę się nie martwić, ja ich wszystkich doprowadzę do porządku. - powiedziała słodkim głosikiem. 
Andres dopiero po chwili zorientował się, że nie jest już przytrzymywany przez Violettę i Francescę, więc wystąpił krok naprzód. Chciał powiedzieć policjantom, że on razem ze swoją królową przypilnują, aby hałasy nie przeszkadzały sąsiadom, ale zaraz z tego zrezygnował, bo Ludmiła obdarzyła go morderczym spojrzeniem. Tylko się uśmiechnął i postanowił czekać na dalszy przebieg wydarzeń.
- Mam nadzieję, że to się nie powtórzy. Zakłócacie porządek. - skarcił ich funkcjonariusz, po czym wycofał się wraz z kolegami.


- Srele morele! - wykrzyknął nagle Andres.
Wszyscy popatrzyli na niego z dezorientacją. Nie mieli najmniejszego pojęcia, dlaczego ten debil tak się zachowuje. Pogarsza sytuacje swoimi głupimi anegdotkami lub jak to tam się nazywa. 
- Mam ochotę go uderzyyyć! - wrzasnęła Ludmiła.
Policjanci popatrzyli na nią z uwagą, a jeden zagwizdał. Andres aż zachłysnął się powietrzem. Czyżby znalazł się kolejny rywal, którego tak trudno będzie pokonać? Zmierzył go wzrokiem od stóp do głów i odetchnął z ulgą. Facet był brzydki i nie mógł nawet się równać z nim, Królem Ogórków. 
- Niestety, musimy poprosić Was zgromadzonych, oprócz paśtwa Verdasów, o opuszczenie tego terenu mieszkalnego - powiedział funkcjonariusz.
Naty popatrzyła na Maxi'ego i wykrzyknęła:
- Maximiliano, czy ci faceci chcą mnie stąd wygonić?! Wy nie będziecie mi życia układać! 
Violetta zrobiła wielkie oczy, podeszła do Hiszpanki i położyła jej dłoń na ustach, szepcząc do ucha gróźne: ,,Zamknij się."
- Opuścimy ten budynek - oznajmiła Francesca. - Impreza i tak się już skończyła. Wieje tutaj nudą, a Marco usypia na moim ramieniu - gestem wskazała na śpiącego chłopaka. 
- Ja też chętnie to uczynię - odpowiedział Broadway. - Od samego rana dzieją się tutaj różne dziwne rzeczy, a przecież nic nie braliśmy - odwrócił się w stronę Cami. - Nic nie braliśmy, prawda?


- Nie, Broduey, dzisiaj nic nie braliśmy. - uspokoiła go Camila. 
Naty podniosła się z podłogi, ciągnąc za sobą Maxiego, i skierowała się do drzwi. Francesca obudziła drzemiącego Marco i podążyła za przyjaciółmi, co w końcu uczyniła reszta zgromadzenia. Tylko Ludmiła i Andres pozostawali na swoich miejscach, najwyraźniej nie mając zamiaru posłuchać polecenia policjantów.
- Andres? Ludmiła? - odezwała się Violetta. - Panowie właśnie zakończyli imprezę.
Ludmiła zaśmiała się, bawiąc się kosmykiem swoich długich jasnych włosów.
- Mnie zwykłe polecenia nie dotyczą, Vilu. Muszę jeszcze poprawić makijaż i włosy. Poza tym, nie jadłam śniadania.
Policjanci patrzyli na nią z dezaprobatą. Może i była dość zadziorna, ale nie wyobrażali sobie, by nie słuchała ich poleceń. Zakłóciła porządek i mogła dostać za to karę grzywny, a tymczasem zachowywała się tak, jakby nic ją to nie obchodziło.
- Przygotuję ci śniadanie, Ludmiłko. - zaproponował Andres.
- Nie! - wrzasnęła Ferro. - Jeszcze mnie czymś otrujesz.


- Otrucie bogini?! - zdumiał się Andres. - Toż to jest niedopuszczalne! Nigdy bym tego nie zrobił, Lusiu!
- Nie nazywaj mnie Lusią, ty głupi Ogórkowcu! Nie zamierzam tego tolerować, już dłużej tego nie wytrzymam!
Violetta popatrzyła na nią i odeszła na chwilę od ramienia Leona. Ludmiła spojrzała na nią i odwróciła twarz w drugą stronę. Była niemalże pewna, że pani Verdas zacznie ją przekonywać do Adresa. Ku jej zdziwieniu wcale się tak nie stało.
- Tak! Słyszałam, że nachalni adoratorzy źle działają na cerę! 
Przerażona Ludmiła, popatrzyła na nią i natychmiast wybiegła z domu. Andres nie zamierzał tak jej zostawić. Potrzebowała pomocy. Ten Tomas źle działał na jej piękną buźkę. Poleci za nią i powie jej, że nie ma się czym martwić, bo pobije Heredię na kwaśne jabłko!


Maddy i Xenia chórem:
PRZEPRASZAMY!
Dopadła nas okrutna depresja, a jej głównymi objawami jest chyba właśnie to, że nie możemy dokończyć rozdziału. Szkoła, nasi mili. Jesteśmy zdruzgotane okazałością, formą i wykonaniem tej notki. To tak, jakby nic nie dodać, ale, no jakże, musiało się coś pojawić. Mamy nadzieję, że nie jest aż tak bardzo źle.
Następny rozdział?
Jeśli ktoś jeszcze czeka, to odpowiadamy, że nie wiemy.
To może przyjść nagle, zobaczymy. Myślimy jednak, że potrwa to trochę czasu.
Dziękujemy za uwagę, pozdrawiamy serdecznie i trzymamy kciuki za waszą pilność w szkole! Powodzenia, krejzole!
Maddy i Xenia